RED - Start Again
"I pamiętam wszystko, wszystko co kochałem,
Pozbycie się tego, jakby nie wystarczało
Wszystkie słowa jakie powiedziałem i wszystko co mi wybaczyłaś
Jak mogłem znowu Cię skrzywdzić?
Co jeśli nauczę się kochać?
Co jeśli zaczniemy od nowa?"
Przysiadłam
na łóżku Daniela, podwijając pod siebie lewą nogę. Pomału zaczynało ogarniać
mnie zmęczenie, ale wytrwale je od siebie odpychałam, wiedząc, że szansa na
poznanie prawdy może się już więcej nie powtórzyć. Teraz już wiedziałam, że gdybym
nie odkładała wszystkiego na ostatnią chwilę i przeprowadziła podobną rozmowę z
moim bratem, prawdopodobnie byłabym już lepiej przygotowana. Jeśli chciałam
więc doprowadzić tę wojnę do końca, musiałam przestać zwlekać. Zwyczajnie nie mieliśmy czasu na zabawy w podchody.
Shane
przyglądał mi się nagląco, oczekując mojej odpowiedzi. Mimo iż wyciągnęłam go z
łóżka bladym świtem, on zdawał się być już całkowicie rozbudzonym.
Podczas
gdy jego rozpierała energia, ja ujawniałam o wiele mniejszy entuzjazm. Temat
mojej ciąży, a już tym bardziej ojcostwa, nie należał do tych, o których
chętnie dyskutowałam. Szczególnie z kimś, kto był sprawcą tych
problemów.
„Chcę wiedzieć, kto jest ojcem
dziecka, Catherine. A tak właściwie, to chcę wiedzieć, czy to ja nim jestem…”
–
Skoro zdajesz sobie z tego sprawę, po co roztrząsać temat? – westchnęłam w odpowiedzi,
nonszalancko wzruszając ramionami. – To niczego nie zmienia.
Daniel
drgnął. Sposób, w jaki na mnie patrzył, uległ natychmiastowej zmianie. W jego
oczach zamiast zainteresowania
dostrzegałam wyrzuty i odrobinę nieporadnie hamowanej złości. Znałam go na tyle
dobrze, iż domyśliłam się, że wolałby zapewne, abym w zamian go uderzyła. Cios z
całą pewnością mniej uraziłby jego dumę niż mój obcesowy, zdradzający brak
zainteresowania tematem ton.
–
Niczego nie zmienia? Catherine, do cholery, skoro to moje dziecko…
–
To co? – naskoczyłam na niego. – Urodzisz je za mnie? Och, a może za mnie też
umrzesz? – Prychnęłam, dostrzegając jego przerażoną minę. – Tak jak mówiłam,
Shane, to niczego nie zmienia.
–
Klątwa – wyszeptał, momentalnie porzucając swoją pewną i wyniosłą pozę. –
Myślisz, że tym razem również się dopełni?
Wsunęłam
dłonie między uda, próbując ukryć ich drżenie. Na moją korzyść wpływał również
przeważający w izolatce półmrok, który sprawnie zamaskował przed jego
ciekawskim spojrzeniem całą paletę uczuć, które odmalowały się na mojej twarzy.
Jedynym, co mogłoby mnie zdradzić, było przyśpieszone bicie serca, ale to
zawsze mogłam zrzucić na ciążę.
Nie
bałam się samej śmierci. Bałam się jednak tego, co następowało po niej. Bo czy
mogłam liczyć na niebo, czy raczej tacy jak ja od razu trafiali do piekła? A
może występowanie tych dwóch miejsc było jedynie bujdą literacką, a po śmierci
człowiek zwyczajnie rozpadał się w próżni? Co zaś z czyśćcem, pokutą? Czy miałam
jakiekolwiek szanse na wybłaganie odkupienia? A może to również było jedynie
wyssaną z palca bajeczką mającą na celu utrzymanie w ryzach zrodzonych z
grzechu chrześcijan?
–
Nie chcę o tym myśleć – wyznałam zgodnie z prawdą. – Ale biorę taki scenariusz
pod uwagę. W końcu, cóż, będziemy mieli córkę – dodałam pozornie lekkim głosem.
– A to chyba mówi samo przez się.
Daniel
odwrócił ode mnie głowę, skupiając wzrok na pęknięciu w ścianie. Po
sposobie w jaki zaciskał szczęki wywnioskowałam, że nie jest zadowolony z
takiego obrotu sprawy.
–
To nie tak miało się skończyć – wyszeptał, tym samym przytakując moim
przeczuciom.
–
Nawet ja, osoba o wielu talentach, nie jestem w stanie tego zmienić. Tak po
prostu miało być, Shane – westchnęłam. – Nie ma co gdybać.
–
Jak w ogóle możesz być taka spokojna? – zapytał oniemiały. – Catherine, do
cholery, mowa o twojej śmierci…
–
Tu nigdy nie chodziło o mnie. Nigdy też nie zależało mi na moim szczęściu. –
Wyprostowałam się, zwracając tym samym jego uwagę. – Wiesz doskonale, że jestem
w stanie zaryzykować, jeśli tylko będę miała pewność, że oni... że to ich
wyzwoli. Tylko to się liczy – dodałam łagodnie.
Daniel
przyglądał mi się w milczeniu przez chwilę, nim szepnął:
–
Szkoda tylko, że nie dla mnie.
Uśmiechnęłam
się krzywo w odpowiedzi, porzucając tym samym niezręczny temat. Do tej pory
nieszczególnie zwracałam uwagę na to, co o moim pomyśle może sądzić Daniel. Zdziwiło
mnie więc to, że tak bardzo się przejął. To, że zależało mu na mnie to jedno.
Ale dziecko? Nigdy nie rozmawialiśmy na tematy parentingowe, nigdy więc nawet nie
podejrzewałam go o to, że pragnął potomstwa. Byliśmy zbyt młodzi i głupi, by
snuć rozważania w tej kwestii. Dopiero poznawaliśmy siebie, uczyliśmy się całej
tej idei bycia w związku i… I nie szło nam to najlepiej.
Jeden jedyny raz mu uległam. I
proszę, lada moment miałam za to umrzeć. Gdzie tu sprawiedliwość?
Raz
jeszcze spojrzałam na Daniela, lustrując uważnym wzrokiem jego lekko skuloną
sylwetkę. Zamyślona mina była jedynie przykrywką dla gniewu, który tlił się w
jego oczach. Po sposobie, w jaki zwieszał ramiona, widziałam, że czuje się
przytłoczony i niepewny. Zdarzało nam się mierzyć z różnymi, niekiedy wręcz
nierealnymi sprawami, ale w grę jeszcze nigdy nie wchodziło coś tak frustrująco
poważnego. Przyglądając się znajomym mankamentom jego urody, tym wszystkim
drobnym bliznom z których prawdopodobnie w ogóle nie zdawał sobie sprawy,
poczułam ukłucie w sercu. Uczucie to jednak przeminęło równie szybko, co się
pojawiło, dlatego też nie miałam pewności co do jego pochodzenia. Równie dobrze
mogłam je sobie tylko wyobrazić.
Pamiętałam,
jak to było być kochaną przez Daniela Shane’a. Pamiętałam smak jego ust, dotyk
na skórze czy uśmiech, którym obdarowywał mnie, ilekroć zostawaliśmy sami. Na
nic jednak zdawały się wszystkie te wspomnienia, gdyż zupełnie zapomniałam, jak
to było go kochać. Kochać, oddawać
jego pocałunki i dotyk… Czuć to dziwne, nieuzasadnione ciepło w piersi,
rozlewające się w niej, ilekroć znajdował się w pobliżu. Teraz, jakkolwiek bym
się nie starała, nie byłam w stanie tego odtworzyć. Wspomnienia naszej rzekomo
epickiej miłości na miarę romantycznych dramatów były wszystkim, co posiadałam.
I jednocześnie jedynym, do czego
absolutnie nie chciałam wracać.
Daniel
był niewątpliwie stałym elementem mojej egzystencji. Był pierwszym, którego
widziałam po przebudzeniu i ostatnim, z którym żegnałam się przed pójściem
spać. Dopóki nie zginął, a wraz z nim reszta mojego człowieczeństwa, nie
zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo mnie osłabiał. To dla niego starałam
się walczyć z własną naturą. To ze względu na moje uczucia względem niego tak
bardzo zwlekałam z ucieczką. Zanim coś zrobiłam, zastanawiałam się, czy w ten
sposób przypadkiem go nie urażę. Chciałam być dobra. Przez niego i dla niego.
Prawdą
było jednak to, że nie byłam dobra. Nie byłam i nie będę. Zaś udawanie, że jest
inaczej, przysporzyło mi więcej kłopotów niż profitów.
–
Powiedziałam, co musiałam – wyszeptałam. – Twoja kolej na prawdę.
Daniel
w zamyśleniu pokiwał głową. Nie patrzył na mnie, choć podejrzewałam, że wiele
go to kosztuje. Wracanie pamięcią do tamtego dnia – rozpoczętego przyjemnie,
ale zakończonego o wiele bardziej gorzko – musiało być dla niego naprawdę
trudne. Wtedy to po raz pierwszy wyznałam mu miłość.
A
chwilę potem tą miłością go zabiłam.
–
Zginąłem z twoją krwią w organizmie – podjął po chwili, podnosząc głowę. –
Dlaczego nie stałem się Nocnym?
Dorzuciłam
to pytanie do listy zakazanych, na które mimo upływu czasu wciąż nie znaliśmy
odpowiedzi.
–
Obudziłem się pod wieczór. W kostnicy, żeby było zabawniej. Ktoś poinformował
ludzi Marlene o naszym położeniu, a ci pojawili się, by uprzątnąć teren.
–
Marlene? – zdziwiłam się, wchodząc mu w słowo. – Kto mógłby to zrobić?
W
odpowiedzi Daniel jedynie wzruszył ramionami. Chociaż pokładałam w nim tak
wielkie nadzieje, koniec końców okazywało się, że wiedział równie niewiele.
–
Musiałem przekupić patologa, by pozwolił mi odejść niezauważenie. Nie czekałem
do dnia swojego pogrzebu, ale podejrzewam, że Marlene i pozostali pożegnali
pustą trumnę – westchnął. – Najpierw udałem się do rodziców, aby wszystko im
wyjaśnić. Mama prawie zeszła na zawał, gdy zobaczyła mnie w progu. – Uśmiechnął
się lekko do swoich wspomnień. Szybko jednak powrócił do opowieści. – Potem
wyruszyłem na poszukiwanie chatki Dehlii. Miałem nadzieję, że właśnie tam cię
zastanę. Zamiast ciebie znalazłem jednak Alison.
Zmarszczyłam
brwi zaskoczona tonem, jakim wypowiedział to imię. Ilekroć Mason się o niej
wypowiadał, brzmiało to dumnie, może nawet nieco czule. W głosie Daniela
wyczuwałam jedynie chłód i pogardę.
Znasz ją, Kitty. A ona zna ciebie…
–
Twoja siostra – wykrztusiłam, łącząc wszystkie wątki. – Och, oczywiście!
Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam? Myślisz, że mści się za to, że cię
zabiłam?
–
To wariatka, Cat. Podejrzewam, że ona sama nie zna motywów, którymi się
kieruje.
Ponagliłam
go gestem, oczekując dalszych wyjaśnień. Każda informacja była w tym momencie
na wagę złota.
Daniel
westchnął, w nerwowym odruchu przeczesując włosy.
–
Już wiem, jak się czułaś, gdy okazało się, że twój uznany za zmarłego brat
jakimś cudem przeżył. Kiedy ją wtedy zobaczyłem… – Parsknął gorzko, dając upust
targającym nim sprzecznym emocjom. – Pomyślałem, że dostałem szansę, by to
wszystko naprawić. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że moja siostra może być…
–
Potworem – dokończyłam za niego. – To zrozumiałe. Ja do tej pory
usprawiedliwiam Masona.
–
Poprosiła, bym do niej dołączył. A ja, ponieważ tak bardzo pragnąłem znów się
do niej zbliżyć, przystanąłem na jej propozycję.
Daniel
znów zamilkł, w nerwowym odruchu zaciskając i prostując palce lewej dłoni.
–
Musisz mi powiedzieć, co wiesz – nalegałam. – Mogę to wszystko odkręcić,
Danielu. Mogę…
–
Nie – przerwał mi, podrywając głowę. – Sam chcę to zrobić. Sam chcę zabić Ali.
Tylko
skinęłam głową, dając mu w tej kwestii swoje błogosławieństwo. Wiedziałam, że był do tego
zdolny. Gardził Nocnymi odkąd jeden z nich odebrał mu siostrę. Wolał zginąć,
niż stać się jednym z nas. Podejrzewałam więc, że względem przyszłości siostry
żywił podobne odczucia.
–
Ali jest rozchwiana emocjonalnie – wyznał cicho. – Mówi jedno, robi drugie. Nie
mam pojęcia, jakim cudem udaje jej się wszystkich wokół zaskakiwać. Jej intrygi
zdumiewają nawet mnie.
–
Może nie jest sama – podrzuciłam, próbując ułożyć w głowie wszystkie nowe
informacje. – Po co był jej Mason? Wystarczy, że przez nią
zaczął wariować. Mówił tylko o niej, sławił jej imię, jakby była co najmniej
jakąś świętą...
–
Mas jest twoim bratem. Pierworodnym w twojej rodzinie, żeby było ciekawiej.
Może istnieje jakiś związek między twoimi zdolnościami a…
Poderwałam
się z łóżka, doznając nagłego olśnienia.
–
Krew – wypaliłam, rozpoczynając chaotyczny spacer od łóżka do ściany. – Moja leczy,
ale i zmienia. A Masona… Niech to cholera, mamy przerąbane.
–
O co chodzi, Cat?
Daniel
złapał mnie za ramię, próbując mnie zatrzymać w miejscu. Natychmiastowo
odpowiedziałam na atak, odwracając się twarzą do niego. Znieruchomiał,
przygotowując się na cios. W ostatniej chwili powstrzymałam się przed
podniesieniem na niego ręki, przypominając sobie, że jest dotychczasowo moim
jedynym źródłem informacji.
–
Gdzie się zatrzymaliście? Albo gdzie się spotykaliście? Co mówiła? Jak
wyglądała? – Zalałam go lawiną pytań, skrycie licząc na to, że odpowie chociaż
na kilka z nich.
–
Ciągle zmienialiśmy lokalizację. Musieliśmy podróżować nocą, gdyż poza mną nikt inny nie mógł wychodzić na słońce. Podróż do Vegas zajęła nam
naprawdę mnóstwo czasu.
Zaklęłam
pod nosem, wyszarpując rękę z uścisku Shane’a.
–
Może więc być wszędzie. Obserwować każdy mój ruch i… – Opuściłam dłonie wzdłuż
tułowia, czując przebiegający wzdłuż mojego kręgosłupa lodowaty dreszcz. –
Dlaczego właśnie ty tu zostałeś? Wróciłeś, żeby mnie szpiegować?!
Tym
razem nic nie powstrzymało mnie przed zadaniem ciosu. Wykonałam wykop z
półobrotu, trafiając Daniela prosto w żołądek. Znokautowany zgiął się w pół i pośpiesznie
wycofał, chcąc uniknąć kolejnego uderzenia. Nie zamierzałam jednak okazywać litości
szpiegowi.
Sprawnie
zamachnęłam się na niego pięścią, uprzednio umiejętnie składając do środka
palce. Moja ręka uniknęła jednak zderzenia z jego twarzą, gdyż Shane’owi udało
się uchylić w ostatniej chwili. Syknęłam zirytowana i ponowiłam cios. Daniel
chwycił mnie za nadgarstek, próbując mnie powstrzymać. Skorzystałam z sytuacji
i wyszarpnęłam rękę, jednocześnie powalając go na posadzkę.
–
Gdzie się podziały twoje specjalne umiejętności, co, Shane? – zadrwiłam.
–
Jesteś w ciąży, do cholery, przecież ci nie oddam!
Docisnęłam
kolano do jego klatki piersiowej, unieruchamiając go. Wydał zduszony jęk bólu,
ale nie próbował się wyrwać.
–
Ach, więc nie zaprzeczasz? Jesteś szpiegiem Alison?
–
Czy gdybym nim był, mógłbym tak po prostu ci o niej opowiadać?
Zmarszczyłam
brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Poprzednim razem, gdy próbowałam
wyciągnąć z jej ludzi coś na ten temat, nie dostawałam nic oprócz
rzężenia i śliny pomieszanej z krwią i srebrem.
–
Ali zachowuje się jak wyznawczyni jakiejś new age’owej filozofii. Twierdzi, że
świat jest skażonym miejscem, przez co i Nocni nie są już tacy jak dawniej. Bez
przerwy mówiła o nawróceniu, oczyszczeniu…
–
Chce stworzyć nową rasę wampirów – wyszeptałam, nieco poluźniając ucisk na
piersi Daniela. – Nową i czystą.
–
Nie ona pierwsza porywa się z motyką na słońce. Jak niby chce tego dokonać?
Tylko ty jesteś w stanie tworzyć mieszańców.
–
Wyobraź sobie, że krew Masa nie jest wcale taka bezużyteczna – westchnęłam,
wstając. Podałam mu dłoń, a następnie pomogłam podnieść się z podłogi. – W
połączeniu z tą wampiryczną powoduje… Cóż, efekty są szokujące. Dehlia żartobliwie
nazywa te kreatury zombie-wampirami. Wierz mi lub nie, ale ta nazwa
niewątpliwie mogłaby stać się tą rodzajową.
Daniel
wpatrywał się we mnie ze zdumieniem.
–
Przecież wtedy, na polanie… Wydawało mi się, że zależało jej na tym, byś do niej
dołączyła. Dlaczego teraz miałoby zależeć jej na twojej śmierci? Ba, na
śmierci całej populacji?
–
Sam mówiłeś, że zwariowała – zauważyłam. – Poza tym zrobiłam jej na przekór, zabierając
jej ludzi i tworząc swoją własną armię. I, cóż, zabiłam ciebie; jakkolwiek
dziwnie to teraz nie brzmi. Ali ma więc sporo powodów, by się zemścić.
–
Więc co planujesz?
–
Zaatakować – odparłam pewnie, uśmiechając się tajemniczo. – Dość tych zabaw w
podchody.
Ruszyłam
w kierunku wyjścia. Potrzebowałam teraz chwili prywatności, by wszystko na
spokojnie sobie poukładać. Mimo słońca, które już dawno majaczyło na horyzoncie
zwiastując nadejście kolejnego dnia, planowałam zaszyć się w gabinecie z
filiżanką krwi i oddać planowaniu. Może i przegrałam bitwę. Jeśli jednak
chciałam wygrać wojnę, musiałam bardziej się postarać.
–
Catherine – rzucił nagle Daniel, skłaniając mnie tym samym do zatrzymania się w
progu. – Dziękuję za to, że mnie wysłuchałaś.
Na
odchodne uraczyłam go chłodnym, iście królewskim uśmiechem.
–
Potrzebowałam tych informacji. Nie schlebiaj sobie.
Nie
czekając na jego odpowiedź, zatrzasnęłam drzwi, a następnie przekręciłam klucz
w zamku. Dwukrotnie; tak dla pewności. Może i wierzyłam mu, gdy mówił, że nie
jest szpiegiem Alison, ale nauczona doświadczeniem wolałam dmuchać na zimne.
Z
powodu wczesnej (późnej jak na wampiry) pory w hotelu panowała niczym
niezmącona cisza. Nieco tym faktem uspokojona ruszyłam w stronę kuchni. Nagły,
niecodzienny łoskot dobiegający z góry zmusił mnie jednak do natychmiastowej
zmiany trasy.
–
Co ty wyprawiasz, do cholery?! Chris!
Widok
Cole’a szamoczącego się z Nocnym tylko na chwilę wybił mnie z rytmu. Zatrzymałam
się w pół kroku, nie wiedząc do końca, co powinnam zrobić. Szybko jednak
zrozumiałam, że jeśli nie pomogę Turnerowi, Chris bez żadnych skrupułów zanurzy
kły w jego karku. Krzyknęłam imię atakującego, ale na niewiele się to zdało.
Nocny zdawał się w ogóle mnie nie zauważać.
Dopiero
kiedy wampir odwrócił się w moją stronę zrozumiałam, co było powodem jego
dziwnego zachowania. Jego poszarzała twarz przybrała wyraz wręcz
karykaturalnie zniekształconej. Gdyby nie jego czarne, lśniące wściekle ślepia,
nie wiedziałabym nawet, do jakiej kategorii go dopasować. Innym wyznacznikiem
jego wynaturzenia były bowiem nabrzmiałe, czarne żyły, szczególnie widoczne na tle
jasnej cery.
A
więc wytwory Alison dotarły aż tutaj.
Po
trupach do celu…
–
No dalej, Chris. Widzę, że potrzebujesz krwi. Może weźmiesz sobie trochę ode
mnie? – zasugerowałam, kiwając na niego palcem.
Nocny
warknął, popychając Cole’a na ścianę. Turner w ostatniej chwili stanął na nogi,
unikając zderzenia z jej powierzchnią. Nie przyglądałam się dalej jego poczynaniom,
zbyt skupiona na przeciwniku, który pewnym krokiem zmierzał w moją stronę.
Jego
ruchom brakowało gibkości i sprężystości typowej dla Nocnego, musiałam jednak
przyznać, że wciąż pozostawał nad wyraz sprawny. Sposób, w jaki stawiał stopy,
podpowiadał mi również, że mam do czynienia z o wiele silniejszym napastnikiem,
niż sugerowała to jego postura.
Wykonałam
unik na pół sekundy przed tym, nim pięść Chrisa zderzyła się ze ścianą w
miejscu, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się moja głowa. Następny, tym razem niechybiony cios należał już do mnie. Wampir zatoczył się do tyłu pod wpływem
uderzenia, ale nie upadł na podłogę. Skorzystałam z jego rozproszenia, serwując
mu kolejny cios. Chrisowi udało się jednak przechwycić moją nogę w locie.
Wykorzystał okazję, odpychając mnie od siebie. Nagle i niebywale boleśnie
utraciłam równowagę, lądując na ziemi.
Cole
krzyknął moje imię, jednocześnie rzucając się na napastnika. Chris uchylił się
przed ciosem Cole’a, który okazał się być jednym z tych markowanych. Nim ten w
ogóle zdążył połapać się w sytuacji, Turner serwował mu kolejnego sprawnego i
tym razem niechybionego kopniaka w brzuch. W tej samej chwili, w której Cole
skręcał napastnikowi kark, ja poderwałam się z ziemi i zanurzyłam dłoń w jego
piersi, sięgając serca.
–
Spoczywaj w pokoju – wyszeptałam, wyszarpując rękę.
Ociekające
czarną krwią i tą dziwną, srebrną substancją serce wciąż delikatnie pulsowało
pomiędzy moimi palcami. Gwałtownie odrzuciłam od siebie narząd, kiedy poczułam, że
pokrywająca je maź wypala mi skórę. Przyjrzałam się swojej zaczerwienionej,
pokrytej drobnymi bąblami dłoni z nieskrywanym przerażeniem. Obrażenia dość
sprawnie zaczęły się goić, lecz pieczenie w miejscach, na których wciąż
znajdowały się plamy krwi Chrisa, nie minęło tak szybko.
–
Catherine, wszystko w porządku?
Spojrzałam
na Cole’a, jednocześnie wycierając dłoń w materiał i tak porządnie
zabrudzonej koszulki.
–
Co to było, do cholery? Skąd on się tu wziął?
Na
twarzy Cole’a odmalowywała się dezorientacja. Podobnie jak ja potrzebował
odpowiedzi.
–
Będę w gabinecie – oznajmiłam, spoglądając po gromadzących się wokół nas
Nocnych. Zebrani byli rozespani i podobnie jak my nieco zagubieni. – Niech ktoś
zajmie się tym ciałem – dodałam, dotykając trupa czubkiem buta. – Już zaczyna się
rozkładać.
–
Catherine! – krzyknęła za mną Larissa. – Na pewno wszystko gra?
–
Z dzieckiem wszystko w porządku – poinformowałam chłodnym tonem, odwracając się
na pięcie. – A teraz, jeśli pozwolicie, pójdę ułożyć plan powstrzymania tej cholernej apokalipsy.
†††††††††
Dobry wieczór! Kolejna miesięczna przerwa za mną. Chryste, co to był za miesiąc... Na szczęście najgorsze już za mną i oficjalnie w tym tygodniu rozpoczęłam najdłuższe wakacje w swoim życiu. Chociaż już od jakiegoś miesiąca siedziałam w domu, tak naprawdę nie miałam wolnego. Problemy rodzinne i matura skutecznie spędzały mi sen z powiek.
Ale oto jestem. Wracam, tym razem pełna energii i zapału. W dodatku z postanowieniem, by ukończyć AC przed kolejnymi, trzecimi już urodzinami. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale jestem dobrej myśli. Chciałabym również wyrobić normę co najmniej dwóch rozdziałów miesięcznie. Wiecie,że ostatnio minął rok, odkąd zaczęłam tę część? Pisanie dwóch tyle mi zajęło! Nie ukrywam jednak, że ten rok był dla mnie najtrudniejszy. Nie chcę zapeszać, ale mam nadzieję, że gorzej już nie będzie.
Dziękuję wszystkim tym, którzy wytrwale czekali; za wszystkie miłe wiadomości i obietnice, że będziecie trzymać za mnie kciuki na maturach ;) Chyba się udało, bo ustne sprawnie zaliczyłam na dziewięćdziesiąt procent. Mam pewne obiekcje co do pisemnych (matematyka, brr) ale liczę na to, że nie będzie aż tak źle, jak zakładam.
Do napisania! Następny powinien pojawić się już zdecydowanie szybciej.
Klaudia xo
Dziękuję wszystkim tym, którzy wytrwale czekali; za wszystkie miłe wiadomości i obietnice, że będziecie trzymać za mnie kciuki na maturach ;) Chyba się udało, bo ustne sprawnie zaliczyłam na dziewięćdziesiąt procent. Mam pewne obiekcje co do pisemnych (matematyka, brr) ale liczę na to, że nie będzie aż tak źle, jak zakładam.
Do napisania! Następny powinien pojawić się już zdecydowanie szybciej.
Klaudia xo
Czekałam na ten rozdział. To jest na wyjaśnienie wątku Alison, bo odkąd potwierdziłaś mi, że ona tez ma się dobrze, przy każdym komentarzu pilnowałam się, żeby czegoś nie palnąć. I chociaż wiedziałam, że siostra Daniela ma się dobrze i najpewniej pała nienawiścią do zabójczyni brata, to jednak czym innym jest podejrzewać, a czymś odmiennym przeczytać konkretnie co się dzieje.
OdpowiedzUsuńCóż, Cat i Daniel serio mają przerąbane. I mogą sobie przybić piątkę, jeśli chodzi o obłąkane rodzeństwo. Z takimi genami, to chyba lepiej, by ich córka pozostała jedynaczką. =P Co nie zmienia faktu, że Masona akurat lubię, podczas gdy Ali... zapowiada się na wkurzającą, niezdecydowaną wariatkę. Obłąkana na pewno jest, sądząc po tym, jak wygląda ta jej nowa rasa wampirów...
Dziwnie czytać o tej odmienionej Catherine, która nie pamięta miłości do Shane'a. Tyle dobrego, że sobie pogadali, swoją drogą w swój pokrętny sposób, skoro w jednej chwili dochodzi do rękoczynów, a w następnej sobie gawędzą. Chyba tęskniłam za tym – za Danielem, tą ich zawiłą relacją, tą walką o jej człowieczeństwo... Może je utraciła, a może gdzieś tam jest – bo skoro był nim Daniel, a on wrócił, to jeszcze widzę alternatywę. Małą, ale...
Muszę mówić, że mi znów przykro, że Cole uszedł z życiem? xD Ale walka na końcu była przednia. Dzieje się i dobrze, zwłaszcza że takie końcówki są najlepsze. :D
Nessa
Cholera, gdzie ja skończyłam... Wieki mnie tu nie było, chyba z dwa miesiące. Ten rozdział chyba czytałam, bo jest z maja, ale jako że nie ma mojego komentarza to wolę zacząć tutaj. I od razu uprzedzam, że jestem niewdzięcznym dzieckiem, więc skomentuję całość przy najnowszym poście. Przepraszam, ale muszę się jakoś rozkręcić w czytaniu i wolę się skupić na tym, co czytam. Aby chłonąć tę sztukę jeszcze mocniej, bb <3
OdpowiedzUsuń