piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 21


Sugarcult- Pretty Girl
Dzięki, Nesso! *o*

"Piękna dziewczyna cierpi.
Bardzo szybko zrozumie, że nie wyrzuci go ze swojej głowy.
Ona jest piękna jak zawsze, z posiniaczonym ego.
A jej morderczy instynkt mówi jej, by strzegła się złych ludzi..."




Przechodziliśmy obok gabinetu Eloise, gdy uświadomiłam sobie, co chcę zrobić. To był najdurniejszy pomysł w historii wszystkich durnych pomysłów, ale czułam, że  p o w i n n a m  to uczynić. Zamierzałam wziąć się w garść, odrzucić wyrzuty sumienia i żal, który trawił moje wnętrze. A to mogło mi pomóc ruszyć dalej.
Więc zaciągnęłam Daniela do gabinetu pielęgniarki.
Dotychczas znałam pokój Eloise jako przytulne miejsce pełne motywujących obrazków i zdrowotnych plakatów. Nie wiedziałam jednak, że za drzwiami - które niejednokrotnie widziałam, nigdy jednak nie czułam potrzeby, by za nie zajrzeć - kryła się świetnie wyposażona sala szpitalna. Naliczyłam dwanaście łóżek. I wszystkie były zajęte.
Znani i nieznani mi strażnicy mieli mniej lub bardziej wymagające obrażenia. Widziałam bandaże na głowach, podbite oczy, posiniaczone szczęki, połamane nosy. Jeden z nich miał nawet nogę w gipsie, inny rękę na temblaku. Tom, jeden ze znajomych Daniela, miał połamane żebra. Jednym słowem, każdy z tych walecznych, odważnych strażników prezentował sobą obraz nędzy i rozpaczy. A razem tworzyli coś jeszcze gorszego. Coś, na co nie powinnam patrzeć, jeśli zamierzałam pozbyć się koszmarów.
Daniel serdecznie witał się z przyjaciółmi. Ja stałam pod ścianą, zdruzgotana i rozbita. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ci wszyscy mężczyźni - to dziwne, ale na sali nie było żadnych kobiet - znaleźli się tu przeze mnie. Patrząc na ich opatrzone, ale pogruchotane ciała czułam ogromne wyrzuty sumienia. Tak ogromne, że miałam ochotę znów się rozpłakać. Trwałam jednak dzielnie w swoim miejscu, nie roniąc ani jednej łzy. Tylko patrzyłam. Patrzyłam i dławiłam się swoimi wyrzutami w milczeniu.
Drzwi do pomieszczenia nagle się otworzyły i do środka wparowała Eloise - sędziwa, ale krzepka kobieta o włosach spiętych w typowo babcinego koka - a za nią podążał jakiś młody, dość przystojny brunet w pogniecionym kitlu. Wyglądał na studenta, nie na lekarza. Jakimś cudem to jednak on trzymał plik dokumentacji medycznej.
- Witajcie, panowie. Danielu, miło znów cię widzieć. - Miał ciepły uśmiech, który nieco zbladł, gdy chłopak powiódł spojrzeniem po sali i zatrzymał je na mnie. - A ty to...
Definitywnie otrząsnęłam się z negatywnych emocji, które wywołała we mnie rozmowa z Shanem.
- Jestem Catherine - odparłam, na co młody lekarz zamarł. Uśmiechnęłam się smutno, uświadamiając sobie, że już o mnie słyszał. - Tak. Właśnie ta Catherine.
- Ja... - Chłopak mocniej zacisnął dłoń na pliku papierów. - Przepraszam. Nie tak to miało wyglądać.
- Nie, w porządku. Przywykłam.
- Dobrze. Znaczy, nie za bardzo, ale... - Chłopak westchnął. - Mam dużo pracy, przepraszam.
Wzruszyłam ramionami, starając się sprawić, by wyszło to lekko.
- Jasne, rozumiem.
Mężczyzna odszedł w stronę pierwszego z pacjentów, a do mnie podeszła Eloise. W jej łagodnych, niebieskich oczach nie dostrzegłam ani krzty strachu.
- Nie przejmuj się Xavierem, ptaszyno - poprosiła, ściskając moją drżącą i zimną jak lód dłoń, nadal ukrytą w rękawiczce. - Nie chciał być niemiły.
- Wiem, Eloise. Wiem.
- Kiepsko wyglądasz - zauważyła lekarka, dotykając mojego czoła. - Przeziębienie jeszcze nie wyleczone do końca, co?
Pokiwałam głową, nie wiedząc, co mogłabym jeszcze powiedzieć. Lekarstw przyjmowałam już tyle, że Eloise kończyły się pomysły na następne. To na katar, to na gorączkę, to na złamane serce...
Nie, niestety na to ostatnie nawet Eloise nie potrafiła znaleźć odpowiednich medykamentów.
- Eloise, możesz mi pomóc? - krzyknął Xavier, więc wszyscy spojrzeliśmy w jego stronę.
Chłopak z poważną miną przyglądał się ranie na brzuchu jednego z poszkodowanych. W dłoni trzymał zakrwawiony opatrunek.
- Coś nie tak? - spytała pielęgniarka, podchodząc do nich bliżej. Jak zwykle ciekawy Daniel podążał tuż za nią.
- Rana wciąż krwawi. Może coś w niej pozostało?
- Nie mamy odpowiednich urządzeń, by to stwierdzić. Trzeba będzie go przewieźć do szpitala.
- Ale dotychczas było dobrze! - sprzeciwił się poszkodowany. - Rana nie krwawiła. Może po prostu ją rozdrażniłem, gdy próbowałem usiąść?
- A po jaką cholerę pan siadał, panie Gray? - mruknął Xavier.
- No a ile można leżeć, doktorze?
- Ja jednak nalegam, by obejrzał pana specjalista - wtrąciła Eloise. - Nie mamy pewności, czy coś nie utkwiło w ranie. Rezonans by to stwierdził. A urządzeń tego typu nie posiadamy.
- Ale...
- Ja mogę to sprawdzić - wtrąciłam nieśmiało.
Wszyscy spojrzeli na mnie. I tylko Daniel wyglądał na przerażonego.
- Jak? - zaciekawił się Xavier.
- To niebezpieczne, księżniczko - mruknął Daniel, znów przełączając się na ,,nadopiekuńczy tryb". - Nie zapominaj o tym, że jesteś osłabiona. Poza tym...
Tak, ja też nie chciałam tego oglądać. Nie znów. Ale czułam, że mogę pomóc. Czułam, że muszę to zrobić. Inaczej nie wybaczyłabym samej sobie. Ten człowiek ryzykował dla mnie. Teraz przyszła moja kolej, by się odwdzięczyć.
Podeszłam bliżej, ściągając rękawiczki.
- To tylko trochę krwi, Shane. Ten facet wykrwawi się na dobre, jeśli mu nie pomogę.
- Czy to bezpieczne? - zapytał Xavier.
- Dla niego tak.
- A dla ciebie?
Zignorowałam Daniela, który pod moim adresem wysnuwał najgorsze przekleństwa.
- Też.
- Ty lekkomyślna, głupia... - Daniel urwał i ruszył w stronę drzwi. - Nie chcę na to patrzeć.
- Zostań - poprosiłam cicho. - Danielu...
- Nie zamierzam dłużej patrzeć na twoje cierpienie - odparł, nawet się do mnie nie odwracając. - Wystarczy mi, że muszę słuchać, jak co noc budzisz się z płaczem.
- Więc świetnie - wyszeptałam. - Wyjdź.
Zignorowałam podstępny głosik w mojej głowie, który szeptał mi, że jeśli nie przestanę traktować Daniela w ten sposób, stracę go na zawsze po czym spojrzałam na Xaviera, Eloise i pacjenta, którzy teraz już nie wyglądali na tak przekonanych.
- To bezpieczne - powtórzyłam, rozcierając zmarznięte dłonie. - Mogę co najwyżej zemdleć, stracić kontakt z rzeczywistością na kilka sekund. A z nosa może polecieć mi krew. Ale to naprawdę nic. Przeżywałam gorsze rzeczy.
- Nie zgadzam się, milady - wtrącił pacjent dyplomatycznym tonem każdego strażnika. - Ja mogę umrzeć. Ty jesteś nam potrzebna.
- Właśnie próbuję na coś się przydać - mruknęłam.
- Catherine...
Ale ja już ich nie słuchałam. Przyłożyłam dłoń do rany chłopaka, delikatnie, żeby jej nie uszkodzić jeszcze bardziej. I, tak jak się spodziewałam, ujrzałam scenę, w której został on zraniony.
Odtwarzanie tych wspomnień po raz kolejny zakrawało już na masochizm. Ale co mogłam zrobić? Próbowałam pomóc.
W ostatnim czasie moje moce się rozwinęły. Przyszłość przybierała postać czegoś silniejszego niż tylko przebłysk niewyraźnej fotografii. Chwilami potrafiłam używać do jej odbierania wszystkich bądź tylko wybranych zmysłów. Potrafiłam odbierać również emocje i uczucia bohaterów wizji. Najdotkliwiej odczuwałam - rzecz jasna - wspomnienia Kateriny. Marlene twierdziła, że to za sprawą moich zbliżających się urodzin. Ponoć Dominique miała skończone siedemnaście lat, gdy uciekła z Akademii.
S i e d e m n a ś c i e. Tylko tyle i aż tyle, jeśli w grę wchodziła chęć władzy i podboju świata.
Patrząc na wspomnienie zranionego mężczyzny, czułam wyraźnie jego chęć walki. Odsunęłam jednak te uczucia na bok, przyglądając się - nawet jeśli przez ułamek sekundy - Nocnemu. Taki piękny, taki silny...
Catherine, wróć na ziemię!
Scena ciosu uderzyła mnie gwałtownie, nagle. Nocny przebił się przez skórę i mięśnie chłopaka, a ja podzieliłam jego ból. Silny, zupełnie nieludzki. Nim wyrwałam się z objęć wizji, zdążyłam jeszcze poczuć znajomy, kwaśny zapach.
Powrót do rzeczywistości jak zwykle był dla mnie zaskoczeniem. Krzyczałam, leżałam na ziemi, dociskałam dłonie do prawego boku. Kiedy to się stało? Nie pamiętałam niczego, co się ze mną działo po przyłożeniu rąk do ciała poszkodowanego.
- Catherine?
- Jezu, Eloise, pomóż jej!
- Ale... Daniel!
- Chwila - wydyszałam. - Potrzebuję czasu, że-żeby dojść d-do siebie.
Nie minęła nawet minuta, a mnie udało się wstać i zupełnie otrząsnąć ze skutków ubocznych spoglądania w przeszłość.
- Catherine - odezwał się Xavier, sięgając do kieszeni kitla. Wyciągnął z niej białą chusteczkę, którą następnie mi podał. - Krwawisz.
Spuściłam głowę na dół, chusteczkę zaciskając na skrzydełkach nosa.
- Już dobrze - powiedziałam, gniotąc zakrwawiony materiał w dłoni. - Przepraszam.
Spojrzałam znów na zranionego w bok mężczyznę. To nie była najlepsza pora, by patrzeć na Daniela, który na pewno nie powstrzymałby się przed miną znaczącą tyle co: ,,A nie mówiłem?". Z karty pacjenta, która była przyczepiona do ramy łóżka, dowiedziałam się, że ma on na imię Victor. Mogłam więc przestać nazywać go ,,zranionym" czy ,,poszkodowanym".
- Victorze, czym zostałeś dźgnięty? - zapytałam.
- Z całym szacunkiem, milady, ale nie miałem wystarczająco dużo czasu, by przyjrzeć się uważnie rękojeści i ostrzu, które ten potwór zanurzył w moim ciele.
Ktoś na sali parsknął.
Zignorowałam obydwu.
- Shane - rzuciłam. - Pokaż mi swój sztylet.
- Mało ci na dziś samokaleczenia? - burknął, podając mi jednak ostrze ukryte w skórzanej pochwie.
Ku zaskoczeniu wszystkich wyciągnęłam krótki, srebrny nóż i powąchałam go.
BINGO!
- Catherine...?
- W czym je moczycie? - zapytałam. - To czosnek, prawda?
- Właściwie serum czosnkowe - wyjaśnił Daniel. - Wyjaśnię ci wszystko na którychś z kolei zajęciach. Po co pytasz o to teraz?
- Bo Victor najprawdopodobniej został zaatakowany własnym ostrzem. - Spojrzałam na poszkodowanego. - Ten ból, palący, nieludzki... Nikt mnie nigdy nie dźgnął, ale domyślam się, że boli to nieco mniej.
- Ja... - Victor otworzył usta. - Nie wiem, brzmi to sensownie.
- Ale przecież czosnek posiada właściwości bakteriobójcze - zauważyła Eloise. - To powinno samo z siebie pomóc, nie dodatkowo zaszkodzić.
- Ale serum czosnkowe to nie tylko czosnek - wtrącił Victor. - Nie wiem, co to ma w składzie, nie znam się na tym, ale jego celem jest paraliżowanie Nocnych, zadawanie im jeszcze większego bólu. Więc może jakieś składniki serum gryzą się ze składnikami leków, którymi mnie szprycujecie?
- To da się sprawdzić - zauważył Xavier, niemal natychmiast zabierając się za wertowanie papierów. Przerwał zajęcie tylko na moment i spojrzał na mnie. - Jesteś pewna, że w ranie nie ma żadnych odłamków?
- Całkowicie - potwierdziłam.
- Więc... - Xavier podrapał się po karku. Udało mu się nawet uśmiechnąć, co całkowicie wygładziło jego rysy. I sprawiło, że zaczął wyglądać nieco atrakcyjniej. - Dzięki.
Uśmiechnęłam się.
- Nie ma sprawy.
Dopiero kiedy Xavier wraz z Eloise opuścili pomieszczenie szybkim krokiem, odważyłam się spojrzeć na Daniela. Nic nie powiedział, nie uśmiechnął się. Ale w jego oczach dostrzegłam coś na kształt dumy.
O cholera. A jednak przeklęte zdolności Iwanowów potrafiły przysłużyć się szczytnym celom.


Wróciliśmy z Danielem do pokoju jakiś czas później, ignorując się nawzajem. Poszłam od razu pod prysznic, by spłukać z siebie dzisiejsze doświadczenia. Stałam pod bieżącą, gorącą wodą tak długo, aż doszłam do wniosku, że na świecie jest zbyt mało cieczy, bym wymyła również swoją duszę.
Korzystając z chwili wytchnienia od przyjaciół i problemów, pozwoliłam sobie na chwilę relaksu. Na włosy nałożyłam grubą warstwę maski, na twarzy rozsmarowałam nawilżającą maseczkę pięknie pachnącą aloesem, a ciało uraczyłam nabłyszczającym olejkiem. Długo siedziałam w ciszy, nie myśląc o niczym, czekając, aż  nadejdzie czas, gdy będę musiała zmyć z siebie wszystkie specyfiki. Następnie ubrałam się w stare spodnie od dresów, koszulkę z jakimś spranym nadrukiem i puchaty szlafrok, który zabrałam Lydii. Tak, był różowy. Ale przynajmniej ciepły.
Wróciłam do pokoju, natychmiast wyczuwając, że drzwi balkonowe są otwarte. Temperatura w pomieszczeniu znacznie spadła.
- Drzwi! - krzyknęłam, wskakując na łóżko i zagrzebując się pod kołdrą.
- Przynajmniej wychodzę na zewnątrz, gdy chcę zapalić - mruknął Daniel, wracając do środka wraz z mroźno-papierosowym zapachem.
- I co, chcesz za to jakąś nagrodę?
Daniel zignorował mnie, zdejmując mundur. Zwinął marynarkę w kulkę i cisnął do swojej części szafy. Z którejś z półek wyciągnął czarną bluzkę z długim rękawem. Wciągnął ją na siebie, uprzednio pozbywając się białej koszuli. Przyglądałam się w milczeniu, jak mięśnie jego pleców poruszają się przy każdym ruchu.
- Wychodzę - oświadczył, zasuwając szafę. W lustrze podchwyciłam jego spojrzenie. - Przez godzinę czy dwie chyba nic ci się nie stanie. Lepiej byłoby jednak, gdybyś po prostu nie wychodziła z pokoju.
- Ale... - Jego zachowanie tak mnie zaskoczyło, że nie potrafiłam sklecić żadnego sensownego zdania. - Chwila. Jak to WYCHODZISZ?!
- Normalnie. - Daniel chwycił ze stołu paczkę papierosów i zapalniczkę, po czym wsunął je do tylnej kieszeni dżinsów. - Drzwiami.
- To nie czas na żarty! Przecież nie możesz mnie zostawić!
- Jeszcze niedawno marudziłaś, że spędzam czas tylko z tobą, że podcinam ci skrzydła, że nie mam przyjaciół... Bla, bla, bla. - Rozłożył ręce. - Więc wychodzę. Masz swoją upragnioną chwilę prywatności.
- Wszystko się zmieniło - wyszeptałam. - Pogrzeb, atak na Akademię... Myślałam, że o tym pogadamy.
- Ostatnio i tak robisz wszystko wbrew mnie - odparł, kierując się w stronę drzwi. - Po co więc mamy rozmawiać o czymkolwiek, jeśli nie szanujesz mojego zdania?
- Och, przestań! - wykrzyknęłam, coraz bardziej zirytowana. - Zachowujesz się jak dzieciak. Nie szanujesz mojego zdania - przedrzeźniałam go. - Tylko się nie rozpłacz!
- Co się z tobą dzieje, Catherine? - Odwrócił się gwałtownie w moją stronę. - Uciekasz przed odpowiedzialnością. Okłamujesz mnie. I oczekujesz, że wszystko będzie cacy, a ja nadal będę cię głaskał po głowie?
Zamarłam na słowach: ,,Okłamujesz mnie".
Skąd wiedział?
- Znalazłem pamiętnik Dominique - kontynuował podwyższonym ze zdenerwowania głosem, machając prostokątnym przedmiotem oprawionym zniszczoną skórą. - Miałaś go spalić. Prosto w oczy powiedziałaś mi, że to zrobiłaś. Więc co znalazłem? Jakiś  i n n y  pamiętnik zmarłej patronki naszej szkoły?
- Ja...
- Tylko ja, ja, i ja - mruknął. - Przestań być taką egoistką, Evans. Mówiłem, że jestem z tobą, dla ciebie. Wiesz o mnie więcej niż powinnaś. Pragnąłem tylko odrobiny zaufania!
- Ufam ci! - rzuciłam, zrywając się z łóżka. - Bardziej niż jesteś w stanie sobie wyobrazić!
- Więc czemu mnie okłamujesz?! - wrzasnął.
Przeczesałam drżącą dłonią mokre włosy. Przyglądałam mu się błagalnie z nadzieją, że zrozumie, że  nie chcę już o tym rozmawiać i chcę tylko, by mnie przytulił.
Jego czarne oczy pozostawały jednak bezwzględne.
- I tak nie zrozumiesz... - wyszeptałam.
- Więc nie dość, że mi nie ufasz, to masz mnie jeszcze za idiotę?!
Otworzyłam usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
- Jeśli nie wrócę przed dziesiątą - oznajmił po chwili milczenia Daniel - znaczy, że nie wrócę już nigdy, a ty dostaniesz nowego strażnika, którego uczuciami będziesz mogła się bawić.
Wyszedł, trzaskając drzwiami. Opadłam na łóżko, całkowicie oszołomiona tym, co się właśnie stało.
To już? Czyżby więź pękła?
Po raz pierwszy od bardzo dawna zostałam sama. Nie czułam się z tym jednak tak dobrze, jakbym się spodziewała.


***

Cześć wszystkim! :))
Ja wiem, wiem. Czosnek jest nieco przereklamowany. Ale chyba mnie za to nie zjecie... :P
Dobra, okazy. Żarty na bok. Nie będę nic mówiła na temat tego rozdziału, szczególnie jego ostatniej części. Bo nie wiem, co mogłabym powiedzieć. Stało się. A ja na razie nic nie mogę zrobić, by to powstrzymać...
Uprzejmie oświadczam, że teraz rozdziały mogą pojawiać się rzadziej. Mam co prawda kilka napisanych wprzód, ale nie są one sprawdzone, a na to też potrzeba czasu. Kończą mi się ferie, zaczynam drugi semestr. I tak jak w pierwszym mogłam sobie pozwolić na drobne wyskoki, tak w tym zamierzam się spiąć. Zaczynam rozszerzenie z biologii, więc chyba rozumiecie, że naprawdę potrzebuję wziąć się do roboty. Poza tym matma u mnie kuleje, gegra też nie prezentuje się najlepiej... Więc rozdziały mogą nie pojawiać się w każdą sobotę czy niedzielę, jak to było dotychczas.
Więc... Do następnego, robaczki! :*

Wasza Klaudia99


16 komentarzy:

  1. Ludzie trzymajcie mnie! Serio? Musiałaś? Zniszczyłaś moje marzenia i uaktywniłaś moją chorą wyobraźnię! Jak mogłaś?!? I co teraz będzie z Evans i Danielem? Nich ona teraz leci do niego i opowie mu wszystko ci leży jej na sercu... ,, - Jeśli nie wrócę przed dziesiątą- oznajmił po chwili milczenia Daniel- znaczy, że nie wrócę już nigdy, a ty dostaniesz nowego strażnika, którego uczuciami będziesz mogła się bawić." Powiec mi że on wróci. Błagam :-( Ale w sumie przez to może Evans zmondrzeje? No cóż rozdział jak zawsze fajny. I znowu pobudził moją wyobraźnię to chyba dobrze. Podstawowe pytanie kiedy następny rozdział? Jak sama powiedziałaś posty pojawiać się będą w soboty lub w niedzielę czyli rozumiem, że jutro albo pojutrze? XD No dobra czas już na mnie bo mi ferie też się kończą więc muszę trochę się pouczyć :-( Pozdrawiam i czekam na kolejny genialny rozdział <3
    alek-sandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że aż tak emocjonalnie podchodzisz do tego opowiadania. Nie widziałam cie tu chyba wczesniej, co...? ;)
      Evans jak to Evans. Ja sama nie potrafię jej określić. Jednocześnie chce bliskości i jej nie chce- boi się na nią otworzyć. Straciła wiele, przez co jej zdolności obdarowywania zaufaniem "na ślepo" zniknęła. Dorosła. A przynajmniej na tyle, by nauczyć się, że sama zadba o siebie najlepiej.
      Haha, może źle mnie zrozumiałaś odnośnie częstotliwości publikacji. Teraz mam ferie, wiec mogłam sobie pozwolić na rozdziały co piatek. Od przyszłego tygodnia będzie to jednak tak w okolicach soboty -niedzieli. Postaram się, żeby to bylo co tydzień, ale zobaczymy jak to wyjdzie ;))
      Oj tak, koniec ferii... Brr!
      Również serdecznie pozdrawiam! :)

      Klaudia99

      Usuń
    2. Bardzo prawdopodobne jest, że mnie tu nie widziałaś, ponieważ wcześniej nie komentowałam rozdziałów. Nie widziałam potrzeby mówić Ci to samo co inni czyli super rozdział, błędów nie zauważyłam i kiedy następny itp. Na ale dziś dostałam weny na komentowanie. Zresztą ten rozdział spodobał mi się chyba najbardziej. Dobrze Cię zrozumiałam z publikacją rozdziałów, ale podobno nadzieja gaśnie ostatnia XD Czy podchodzę emocjonalnie do opowiadań? Nie za bardzo po prostu lubię coś fajnego przeczytać i skomentować.
      pozdrawiam
      alek-sandra

      Usuń
    3. Cóż uznałam, że podchodzisz do mojego opowiadania emocjonalnie, bo, cytuję:"zniszczyłam twoje marzenia i uaktywniłam twoją chorą wyobraźnię" xD
      Jednakże cieszę się, ze w końcu postanowiłaś się"ujawnić" :))

      Klaudia99

      Usuń
  2. Zajmuję! I Pretty girl! <33 Nie ma sprawy ^^

    Nessa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ;3
      Przeczytałam już jakiś czas temu, ale oczywiście dopadł mnie leń i nie mogłam zdecydować się na komentarz. Widzę kolejny rozdział i to ostatecznie mnie zmotywowało, ale to inna kwestia. Zdecydowanie za dużo siedzenia w domu, a tu przede mną jeszcze cały tydzień :D
      Patrzę na to, co dzieje się między Catherine i Danielem, i już od chwili w której zostawił ją samą w sali podejrzewałam, że dojdzie do wybuchu. Faceci zwykle mają to do siebie, że dość… nietypowo podchodzą do emocji. Najkrócej rzecz ujmując: unikają ich, więc nie dziwię się, że chłopak skapitulował i wyszedł. Oczywiście w tym momencie nie mam na myśli tego, co wydarzyło się później, ale w tej jednej kwestii go rozumiem.
      Cat czuje się winna i to też nic dziwnego, chociaż zdecydowanie nie jest dla niej zdrowe. Nie jest odpowiedzialna za rannych, zresztą tak jak i za to, co się wydarzyło, ale patrząc na jej tok rozumowania, to oczywiste, że chciała na coś się przydać. Jej zdolności niezmiennie mnie fascynują, a z każdym kolejnym rozdziałem rozwijają się coraz bardziej, co bez wątpienia niepokoi innych. Xavier spoglądał na nią nieufnie, chociaż przynajmniej próbował się opanować, ale mimo wszystko… No i to, co zrobiła, żeby poznać przyczyny krwotoku strażnika, bez wątpienia nie należało do widoków codziennych.
      Czosnek? Naprawdę? :D Ten pomysł mnie rozbroił, ale oczywiście mi się podoba. Całkiem oryginalne, tym bardziej, że prędzej spodziewałabym się zabójczego wpływu srebra. ;)
      No i teraz wisienka na torcie, a więc kłótnia, którą podejrzewałam. No cóż, nawet trudno jest mi stwierdzić, która ze stron miała rację. Cat jest zagubiona, poza tym odpycha od siebie wszystkich, co teoretycznie jest zrozumiałe, ale też niebezpieczne – i to zwłaszcza teraz. Zadręcza się, poza tym wciąż ma kilka tajemnic, a to zdecydowanie nie wróży dobrze. Przyjaźń opiera się na zaufaniu, więc jej zachowanie może tylko pogorszyć sytuację.
      No cóż, w zasadzie pogorszyło.
      I chociaż nie popieram tego, że Daniel tak po prostu ją zostawił, to rozumiem, że stracił cierpliwość. Pytanie tylko, co będzie dalej, tym bardziej, że Cat nie powinna być sama. Uczucia, którymi się darzą, również nie ułatwiają sprawy, ale to akurat najmniej istotne.
      No nic, lecę czytać 21, póki jeszcze mam wenę na komentarze ;]

      Nessa.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jestem, z pewnym opóźnieniem, ale cóż ;(
      Dobra, pomińmy moją dezorganizację ;)
      Cat chce się uporać z emocjami, które jej ciążą. Oglądanie strażników w takim stanie na pewno jej w tym nie pomoże, niestety. Ta dziewczyna jest wepchnięta w ręce fatum, zwanego Dominique, które zapewne nie oszczędzi jej cierpień.
      Xavier – ciekawi mnie ta postać ;) Mam nadzieję, że być może, rozwiniesz jakoś jego wątek ;) Taki młody lekarz jeszcze nie raz może nas zaskoczyć.
      A jeszcze co do Cat, to podoba mi się bardzo, że mimo tego wszystkiego, co gdzieś tam wewnętrznie ją dręczy, nie zgubiła swojej determinacji ;) Zawsze to w niej uwielbiałam, wiesz o tym! I w gruncie rzeczy wiem, że ma bardzo silną osobowość, ale przy tym co musi przejść, nawet jej przydałaby się pomoc, chociażby w postaci Daniela… którego właśnie traci, być może już straciła.
      No właśnie, jak tak silna więź może nagle zostać zerwana? Dlaczego? To co się między nimi tworzyło było takie piękne, ta przyjaźń, przeradzająca się w coś więcej, była jeszcze cząstką z marzeń dziecinnych fantazji ;D Jeju, niech oni tego nie zaprzepaszczą… potem oboje będą żałować.
      Uważam, że Daniel ma racje, no bo w końcu Cat go trochę olewa, nie dziwię się, że poczuł się z tym źle ;( Ale liczę na to, że on jeszcze sobie to wszystko przemyśli ;) Wiem, że moje nadzieje są marne, ale nadzieja umiera ostatnia, czyż nie? :D
      Ciekawi mnie jak rozwinie się ta sytuacja z tym serum czosnkowym i składnikami leków. Coś Ty tam wykombinowała ? ;) Xawier dojdzie do prawdy, czuję to. Jak widać medycyna się wszędzie rozwija :D
      Ty wiesz jak potrafisz mnie rozbawić w niektórych scenach? ;*
      „- Ale dotychczas było dobrze! - sprzeciwił się poszkodowany. - Rana nie krwawiła. Może po prostu ją rozdrażniłem, gdy próbowałem usiąść?
      - A po jaką cholerę pan siadał, panie Gray? - mruknął Xavier.
      - No a ile można leżeć, doktorze?”
      Zabawne, a zarazem to prawda ;)
      Być może jest we mnie coś z sadystki, ale już nie mogę się doczekać ponownego ataku Nocnych <3
      Oni tworzą taki niesamowicie mroczny klimat :D
      A co do reklamy bloga, którą masz poniżej, widziałam już ją na innym blogu. Aż bark słów, jak mówiłam, za mało reklam mamy w telewizji...
      Kochana moja, życzę Ci mnóstwa weny, więcej naszej upartej Catherine no i (ze względu, że już noc jest ) to mrocznych snów o Nocnych :D
      Ściskam, Kiełku <3

      Usuń
  4. Witaj!Ciekawy rozdział, choć całkiem jestem wyrwana z kontekstu! Ale zamarzam wrócić do początku i zgłębić się w historię bardziej :)
    Może chciałabyś wejść i przeczytać początki mojego nowego opowiadania? Zapraszam do czytania i zostawienia kilku słów opinii! Pozdrawiam!
    http://oczy-w-ogniu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak pięknie zakamuflowany spam :')

      Usuń
    2. Oj, Ness, nie marudź :*
      Choć przyznaję, nie mam pojęcia, jaka logika jest w czytaniu 21- w moim przypadku-rozdziału i pisaniu że był dobry, choć jest się wyrwanym z kontekstu :') Och, cudne. Nie wpadłabym na coś takiego.
      Mam nadzieję, że przynajmniej blog, który tak namiętnie reklamujesz(choć nie wiem, czy zauważyłaś, ale wyraźnie dałam do zrozumienia w notce w kolumnie, że nie życzę sobie spamu, no cóż...)jest na tyle sensowny, bym nie straciła choćby sekundy życia na klikanie w link.
      Ja również pozdrawiam.

      Klaudia99

      Usuń
    3. "Nie życzę sobie również komentarzy z perfidną reklamą- takowe będą od razu usuwane." - chyba O.S.Neilwood nie potrafi tego zrozumieć, dziewczyny ;(

      Usuń
    4. Ano właśnie ;))
      Ale tego komentarza akurat nie usunę. Ku przestrodze :D

      Klaudia99

      Usuń
  5. Super rozdział :*
    Musisz mi wybaczyć, że tak późno komentuje.
    Bardzo mi się podobał.
    I nwm co ci jeszcze napisać.
    A Daniel ma wrócić. Było by dziwnie gdyby nie było go.
    Czekam na next ♡ ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej !
    Twoje dzieło jest przecudowne zaczęłam je czytać wczoraj i dziś skończyłam . Muszę przyznać ,że dawno nie znalazłam tak ciekawego i wciągającego opowiadania. Nie mogłam się oderwać od czytania. Ta tajemniczość,niepewność . Nic dodać nic ując po prostu Fantastyczne . Uwielbiam Daniela i mam nadzieję ,że wróci do naszej bohaterki . Razem stanowią całość i bardzo wieżę ,że będą razem :). Życzę weny i żeby rozdziały pojawiały się regularnie . Bo już nie mogę się doczekać dalszej akcji . Mogę Cię zapewnić ,że jestem twoją stałą czytelniczką :D . To wszystko Co chciałam Ci napisać :)
    Pozdrawiam!
    Julczix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle miłych słów, i to jeszcze w walentynki! Czuję jakby ktoś naprawdę mnie kochał :D
      Bardzo, bardzo dziękuję! Nawet nie wiesz, jak cieszy mnie świadomość, że zyskałam nową czytelniczkę! :))I jasne że będą regularnie dodawane rozdziały! :D Ważne, że mam dla kogo je pisać :*
      Ściskam!

      Klaudia99

      Usuń