sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 13



"Hej, możesz powiedzieć światu, że odchodzisz.
Możesz spakować walizki i rozwinąć skrzydła,
powiedzieć im wszystkim, że to koniec...
Stań tam i spójrz mi w oczy.
I powiedz, że to wszystko, co mieliśmy, było kłamstwem.
Pokaż mi, że już ci nie zależy.
I tak, opuszczę cię bez słowa..."




- Że co?!
Wiedziałam, że Marlene zwołała pilne zebranie grona pedagogicznego w czasie lunchu. Tolerowałam to, że chcą omawiać mój problem beze mnie. Ale to... Byłam gotowa zgodzić się na wszystko, ale, na Boga, jak zgodzić się na to?!
Dyrektorka westchnęła ciężko, wchodząc głębiej do pokoju. Rozejrzała się po naszej Jaskini Barbie, skinęła głową Lydii a Daniela skarciła za palenie w środku.
- Potrzebujesz ochroniarza - odparła w końcu. - Ty będziesz pragnęła Nocnych, a oni ciebie. Przejdziesz podstawowy trening, ku temu nie mam żadnych przeciwwskazań. Ale potrzebujesz też kogoś oddanego, kto będzie się o ciebie troszczył.
Przycisnęłam dłoń do czoła, sprawdzając, czy nie mam gorączki. Najpierw klątwa, teraz to. Tak, to za dużo jak dla mnie. Po prostu mam omamy.
- Marlene, błagam, mów wolniej.
Dyrektorka podeszła do mnie i oparła mi dłoń na ramieniu. Spojrzała mi głęboko w oczy, starając się wybłagać, bym zachowała spokój.
Ale jak tu być opanowanym, gdy dowiadujesz się, że zamieszkasz w jednym pokoju ze swoim wrogiem?!
No, a przynajmniej czymś między wrogiem a znajomym. Jest w ogóle coś pomiędzy...?
- Oboje przeniesiecie się jeszcze dziś do sypialni trzysta dwadzieścia. Daniel będzie twoim osobistym strażnikiem. Będzie cię chronił przed nimi, ale... Ale i przed samą sobą. Nie wiemy, czego możemy się spodziewać. Dlatego lepiej dmuchać na zimne.
Wyrwałam ramię z uścisku Marlene. Oczy zwęziły mi się ze wściekłości, która zalała moje ciało. Wbiłam w dyrektorkę ostre spojrzenie.
- Sama umiem o siebie zadbać!
Marlene tylko westchnęła i spojrzała na Lydię, szukając wsparcia.
- Słuchaj, Cat, ona może mieć rację - zauważyła Thompson, spinając się, gdy skierowałam swoje wściekłe spojrzenie wprost na nią. - Ja nie mam doświadczenia, nie obronię cię, choć bardzo bym chciała.
- Ale dlaczego akurat Daniel? - wykrztusiłam w końcu. Nie byłam nawet w stanie odwrócić się i spojrzeć na niego, choć dotkliwie czułam, że mi się przygląda.
Marlene zmarszczyła brwi.
- Myślałam, że ucieszy cię ten wybór. Przecież się przyjaźnicie.
Byłam zbyt wściekła, by wybuchnąć śmiechem, ale serio, korciło mnie.
- Przyjaźnimy?!
Dyrektorka wydawała się lekko zmieszana.
- A nie...? Myślałam...
- Błagam - parsknęłam gorzko. - Prędzej ucieknę z tej Akademii niż zaprzyjaźnię się z Danielem Dupkiem Shan'em.
Marlene zsunęła okulary na czubek nosa i rozmasowała jego nasadę.
- Może to faktycznie zły pomysł... - zaczęła myśleć na głos Moon. - Ufam ci, Danielu, pod każdym względem. Ale jesteście oboje w specyficznym wieku...
Och, błagam, bo puszczę pawia!
- Tak, dziewczyna będzie lepsza - podchwyciłam, próbując zmienić temat.
- No to może... - Marlene zamyśliła się. - Sophie Holder zapowiada się obiecującą strażniczką, prawda, Danielu? Co powiesz na Sophie, Catherine?
Och, Boże, za co ty mnie tak karzesz?!
Klątwa, Nocni. A teraz jeszcze postawiono mnie przed wyborem: Daniel czy jego była, teraźniejsza czy Bóg wie jeszcze jaka, dziewczyna, którą poznałam na balu, ale której nie lubiłam do tej pory. I pewnie na długo tak pozostanie...
Wzdrygnęłam się, gdyż nie byłam w stanie wykrztusić żadnego słowa. Daniel parsknął śmiechem, dostrzegając moją reakcję.
- Zdecydowanie nie - odparłam hardo.
- A niby jaki masz problem z Sophie?! - wykrzyknęła zirytowana Marlene. A to cud, bo ona rzadko kiedy się irytowała.
Nie odpowiedziałam. Tego po prostu nie da się wyjaśnić. A przynajmniej nie w sposób, który Marlene by zrozumiała.
- A Cole? - zapytałam. - On też jest świetny w walce.
To było rozwiązanie! Mogłabym mieć go przy sobie i nie musiałabym martwić się, że będzie zazdrosny o swojego najlepszego przyjaciela, który spałby ze mną w jednym pokoju.
Jesteś genialna, Evans.
Marlene nie wyglądała jednak na uradowaną moim pomysłem. Skrzywiła się jak dzieciak, który wziął do ust plaster cytryny.
- Niech mnie ręka Boska broni! - wykrzyknęła. Aż zachłysnęła się powietrzem z wrażenia. - Cole to typowy podrywacz. Nie chcę, żebyście...
Och, znowu temat seksu.
- Po prostu boisz się, że zajdę w ciążę i będę kontynuować rodzinną klątwę, co? - burknęłam obrażona. - Po prostu marzę o tym! Jeszcze dziś zacznę się starać z Colem o córeczkę!
Marlene pisnęła zszokowana.
- Och, Catherine, przestań! Błagam.
- Sama zaczęłaś temat, Moon.
Marlene zamilkła na moment, przeczesując włosy drżącymi dłońmi.
- Chciałam dla ciebie dobrze, Catherine - wyszeptała. - Mam ci postawić jakiegoś obcego, dorosłego strażnika? Nie ma sprawy. Nie chciałam jednak, byś czuła się więziona.
Zacisnęłam wargi jak obrażony dzieciak, któremu nie kupiło się wymarzonej zabawki.
- Za późno na takie zabiegi, Marlene. To jest więzienie. Nie zmienisz mojego nastawienia luksusowym pokojem i supersprzętem.
- A co, mam cię puścić w świat, byś ich odnalazła, zjednoczyła się z nimi i zaatakowała Akademię? - syknęła.
Poczułam się tak, jakby wymierzyła mi policzek. Cofnęłam się nawet, nabierając ze świstem powietrza.
- Wiesz, że ich nienawidzę. Nie zjednam się z nimi.
- Cieszę się, że tak mówisz, ale nie wierzę. Przeżyłam już trochę na tym świecie, Catherine. Wiem, jaki potrafi być okrutny.
W tym momencie spojrzałam na dyrektorkę innymi oczami. Oczami osoby, która też wiele przeżyła, mimo posiadania jedynki z przodu w liczbie określającej wiek. Widziałam, że jesteśmy z Marlene bardzo podobne. Obie silne, wręcz niezniszczalne. Ale tylko dla świata. Wewnątrz byłyśmy tymi samymi zagubionymi dzieciakami, które doznały cierpienia większego niż powinny. Grałyśmy całe życie to samo przedstawienie: że jest z nami wszystko w porządku, choć tak naprawdę wszystko waliło się na łeb, na szyję.
Westchnęłam ciężko; kolejny raz tego dnia.
- Dobrze - szepnęłam. - Zamieszkam z Danielem.
W pokoju zapanowało milczenie. Nikt nie podejrzewał, że ja, Catherine Evans, poddam się.
Cóż, sama się tego nie spodziewałam.
Ale dziś byłam już zmęczona. Miałam dość wszystkiego. Słowna przepychanka z Marlene wcale nie sprawiała mi takiej przyjemności, jakiej się spodziewałam.
- Danielu. - Marlene przerwała ciszę, zwracając się do Shane'a. - A ty, wyrażasz zgodę na bycie jej strażnikiem?
Usłyszałam trzask zapalniczki.
-  Chyba teraz nie mam zbytnio wyboru, co?
- Nie jesteś jeszcze pełnoprawnym strażnikiem, więc masz wybór - oznajmiła Marlene. - Decyzja należy do ciebie. Czy jesteś gotowy na chronienie jej nawet za cenę swojego życia? Ona będzie się zmieniać, nastaną momenty, kiedy nie będzie już naszą Catherine. W jednej chwili będzie się zaśmiewać do rozpuku, w innej samookaleczać z rozpaczy. Kiedy będzie potrzeba, porządnie ją zlejesz, kiedy indziej pozwolisz wypłakać się jej na swoim ramieniu. Będziesz musiał być jej przyjacielem, ale jednocześnie nauczycielem i twardym obrońcą. Jesteś pewny, że podejmujesz się tego zadania?
- A co z moim dyplomem? - zapytał Daniel, któremu do końca edukacji pozostało niespełna pół roku.
Marlene się uśmiechnęła.
- Masz już pracę na pełny etat. Naprawdę martwisz się jakimś świstkiem papieru?
- Wiesz, że nie po to przyszedłem do szkoły - zauważył. - Nie po to, by bronić jakiejś świrniętej dziewuchy.
Odwróciłam się do niego, obdarowując go zimnym spojrzeniem. On nawet na mnie nie spojrzał, wypalając kolejnego papierosa.
Marlene podeszła teraz do niego i dotknęła jego ramienia. Shane lekko się spiął, nieprzygotowany na taką wylewność.
- To twój wybór, Danielu - powtórzyła cicho. - Niełatwy, wiem. Ale jesteś już dojrzałym mężczyzną. Jestem pewna, że wybierzesz słusznie.
Znów zapadła cisza. Długa, męcząca cisza, która dzwoniła w uszach. Tak czy nie? Tak? Nie? To było niczym odliczanie ostatnich sekund do zagłady.
Po ciągnącej się wieki chwili Daniel spojrzał na mnie i uniósł kąciki ust w wymuszonym uśmiechu.
- Pakuj się, Evans. Czekają cię najgorsze wakacje życia.



W pośpiechu, ale też i złości, pakowałam wszystko, co udało mi się uciułać przez kilka miesięcy mieszkania w moim gniazdku. Nie było tego wiele. Kilka czarnych koszul, spodni, bluzek, bluz. Parę i tak nieużywanych książek i kilka kilogramów osiadłego na nich kurzu. Mimo to Lydia jakimś cudem i tak nie zmieściła się w drzwiach, potykając się o jedną z moich czterech walizek, które w nich stały.
- Cholera jasna! - rzuciła wampirzyca, rozmasowując łydkę. - Ile masz jeszcze tego cholerstwa?!
- Dwukrotnie powiedziałaś cholera - zauważyłam ironicznie i udałam, że ocieram łzę. - Jestem z ciebie taka dumna! Moje maleństwo w końcu dorasta!
Lydia zbyła mnie środkowym palcem.
- Cholernie się cieszę, że  się wyprowadzasz, cholerna cholero.
Przerwałam pakowanie i uściskałam ją. Odwzajemniła mój gest z radością i całą swą siłą.
Ugh, moje żebra.
- Będę niedaleko, Kiełku.
- Wiem. Gdybyś nie chrapała, może nawet spałabym z tobą w jednym łóżku.
Odsunęłam ją od siebie.
- Nie chrapię.
Lydia ukazała aparat na zębach w szerokim uśmiechu.
- Chrapiesz. Daniel szybko z ciebie zrezygnuje.
- Nie przypominaj mi nawet jego imienia - jęknęłam. - Ten prostak nie jest godzien mieszkać z Królową.
Żartowałam. Lydia chyba nie odebrała tego w ten sposób, bo zamiast się roześmiać, zamilkła. Spojrzała na mnie z niepokojem.
- Catherine...
- Tak się tylko zgrywam - parsknęłam, szczypiąc ją w ramię. - Będzie mi ciebie brakować, Kiełku.
- Powtórz to - poprosiła, wyciągając spod poduszki telefon. - Nagram to, bo nikt mi nie uwierzy.
Prychnęłam i wróciłam do pakowania. Lydia też krążyła po pokoju, gromadząc moje kosmetyki, które jak zwykle porozrzucane były po wszystkich kątach.
Przez otwarte drzwi na korytarz słyszałam przyciszone głosy, plotkujące na mój temat. Kilku gapiów nawet perfidnie stanęło na wprost nas i przyglądało się naszym poczynaniom, snując niestworzone historie.
- Catherine?
O cholera jasna! Co on tutaj robił?! Nie. Nie, nie, nie! Co ja mam mu niby powiedzieć? Cole, kretynie, wyjdź. Jeszcze nie wymyśliłam, jakim kłamstwem mam cię uraczyć.
Marlene kazała mi przysiąc, że nikt poza nami nie dowie się o Dominique i klątwie. Oczywiście to rozumiałam, ale przy tym nie chciałam okłamywać Cole'a. Dopiero co obiecałam mu, że spróbujemy. Miałam go stracić przez coś tak idiotycznego?
Marlene przesadzała. Twierdziła, że niewtajemniczeni zaczęliby plotkować, a te plotki obiegłyby nie tylko Akademię, ale i cały internet. Spoko, to rozumiałam. Ale nie potrafiłam pogodzić się z jej teorią jakoby Nocni mieli mnie śledzić na Tweeterze, lajkować moje zdjęcia na Instagramie czy napastować obraźliwymi komentarzami na Facebooku. Dobra, to akurat zmyśliłam. Ale jej obawy były w pełni niesłuszne. Nasza sieć jest pilnie chroniona, nie da się udostępniać w internecie wszystkiego. A już na pewno nie można odnaleźć nas po adresie IP.
Więc wyluzuj, Marlene. Sytuacja jest pod kontrolą.
- Catherine? - powtórzył Cole, tym razem oniemiały. Przerażony rozejrzał się dookoła, zatrzymując wzrok dłużej na moim nagim łóżku i stojących na podłodze walizkach.  - Odchodzisz?
- Cole... - Westchnęłam i założyłam ręce za głowę. - Porozmawiamy potem, dobrze?
On był zirytowany, ja zmęczona. A wianuszek gapiów na korytarzu zaciekawiony tak bardzo, że niemal wszedł między nas, by więcej słyszeć.
- Nie, Catherine. Mam dość twojego zbywania. Masz mi natychmiast powiedzieć, co się tutaj dzieje!
 Nie miałam żadnego doświadczenia w związkach, ale wiedziałam, że kłótnia wisi w powietrzu.
- Kochanie, odkleisz te gwiazdki z sufitu? - poprosiłam łagodnie.
Cole westchnął i stanął na łóżku. Był tak wysoki, że nie miał najmniejszych problemów, by sięgnąć stropu. Kiedy wyciągnął dłonie, jego koszula podjechała w górę, odsłaniając umięśniony brzuch, którego już doznałam zaszczytu dotykać.
Mimo to jęknęłam cicho na ten widok.
I, o ile zmysły mnie nie mylą, nie tylko ja tak zareagowałam.
- Unikasz odpowiedzi - zauważył nagle, dalej odklejając kształty z sufitu.
Przygryzłam wargę, odwracając się, by poszukać wsparcia w Lydii. Ta jednak gdzieś zniknęła. Jak zwykle! Robi się tylko trochę goręcej, a ta się ulatnia.
- Będę spała w pokoju trzysta dwadzieścia - oznajmiłam w końcu.
Cole zszedł z łóżka i położył gwiazdki na biurku. Następnie podszedł do mnie i objął mnie w talii. Szepty z korytarza zmieniły się w zazdrosny syk. Turner pochylił się w moją stronę, świdrując mnie swoimi jadeitowymi oczami. 
Skubany. Wiedział, że tak mu nie skłamię.
- Sama? - zapytał cicho, niemal samym ruchem warg.
Przymknęłam powieki.
- Nie.
- Więc z kim? - Kiedy nie odpowiadałam przez dłuższą chwilę, Cole parsknął cicho i wypuścił mnie z uścisku. - Głupio pytam. To oczywiste, że z nim.
Zanim odpowiedziałam, odwróciłam się w stronę podsłuchujących, którzy dostrzegając moje spojrzenie, udali pochłoniętych rozmową.
- Rue, prawda? - zwróciłam się do niskiej brunetki, która miała pokój obok. - Zamknij drzwi, skarbie.
Dziewczyna na drżących nogach podeszła bliżej i spełniła moją prośbę. Wiedziałam, że drzwi to żadna przeszkoda, ale zawsze jakaś prywatność.
- Tak - odparłam, odwracając się w stronę Cole'a. - Zamieszkam w sypialni dla nauczycieli z Danielem.
Jego reakcja była nadzwyczaj spokojna. Po prostu pokiwał głową. Znałam go już jednak wystarczająco długo, by wiedzieć, że spina ramiona zbyt nienaturalnie a drżący mięsień na jego policzku jest oznaką bólu.
I do tego te oczy. Zielone, głębokie oczy. Teraz pełne smutku. Cole również był dobrym aktorem. Ale ja nauczyłam się rozpoznawać jego stany. Kiedy był rozbawiony, jego oczy błyszczały. Kiedy zły, wyglądały jak wzburzone morze podczas ogromnego sztormu. A teraz... Teraz były puste, płaskie. Zranione.
Och, Cole...
Nienawidziłam teraz siebie nawet bardziej niż Marlene, która nie pozwoliła mi wszystkiego mu wyjaśnić.
- Dlaczego? - Głos mu zadrżał, więc odchrząknął. - Dlaczego on, a nie ja?
- Nie miałam wyboru, Cole. Przepraszam.
- Zawsze jest jakiś wybór, Evans - warknął. - A ty wybrałaś najgorszy z możliwych.
Potarłam twarz dłonią.
- Cole, nie mów w ten sposób - jęknęłam. - Ranisz mnie.
Turner spojrzał na mnie z kpiącym uśmiechem.
- Ja ranię ciebie?
- Nie wiesz, co się dzieje! - wykrzyknęłam zirytowana.
- Więc mnie oświeć!
Zaklęłam, przewracając w napadzie szału stojące najbliżej krzesło. Trzasnęło, skrzypnęło, ale nie pękło. Nieco inaczej było z moimi emocjami, których nie chciałam dłużej trzymać na wodzy. Trudno, najwyżej mnie zabiją. To jakieś wyjście z całej tej popieprzonej sytuacji.
- Nie mogę, rozumiesz?! To trudne, Cole. Zbyt ciężkie nawet jak dla mnie! Ale nie mogę się tym z tobą podzielić, zrozum! Nie mogę, chociaż cholernie bym chciała, żeby nie stracić cię po raz kolejny. Nienawidzę cię odpychać i boję się dnia, w którym każę ci odejść, a ty już nie wrócisz. - Poczułam na policzkach gorące łzy. Starłam je agresywnym ruchem. Miałam dość wilgoci na dziś. - Ufam ci. Ale oboje wiemy, że Marlene potrafi być nadwrażliwa. Zabroniła mi cię wtajemniczać. Więc... Albo teraz wyjdziesz i przestaniesz zaprzątać sobie mną głowę, albo zostaniesz, ale nie będziesz wiedział więcej, niż mogę ci powiedzieć. Wybór należy do ciebie.
Pożałowałam tych słów już w momencie, gdy wypadły z moich ust.
Ale nie było już odwrotu.
Cole spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem.
- To żaden wybór.
- Zawsze jakiś jest - rzuciłam, celowo go cytując. Chciałam, żeby też poczuł się postawiony pod ścianą, niepewny. Nieczyste zagranie, ale w miłości nie ma miejsca na dozwolone chwyty. Jeżeli chce się ją przy sobie utrzymać, trzeba niekiedy zawrzeć pakt z samym diabłem.
Cole w milczeniu przysiadł na krawędzi mojego byłego już łóżka. Wyglądał tak niezdarnie - plama czerni na tle białego materaca.
Nie przerywając panującej między nami ciszy, powróciłam do pakowania. Wrzucanie ubrań i kosmetyków do walizki podziałało na mnie uspokajająco. Złość minęła, łzy zniknęły. Powróciło tylko ogromne zmęczenie.
Miałam dość atrakcji jak na jeden dzień.
Zasunęłam torbę, stawiając ją z trzaskiem na podłodze. Wyciągnęłam jej rączkę i pociągnęłam ją w stronę pozostałych walizek. Rozejrzałam się po pokoju, patrząc, czy aby na pewno wszystko zabrałam. Przelotnie spojrzałam na Cole'a, który nadal milczał z posępną miną. Nie podniósł na mnie wzroku, nie uśmiechnął się. Nie powiedział ani słowa.
Więc i ja odeszłam bez słowa.
Otworzyłam drzwi, zwlekając jak najdłużej z przekręceniem gałki. Nawet te kilka sekund nie sprawiło, że Cole zmienił zdanie.
Mniejsze torby postawiłam na walizkach na kółkach i tym oto sposobem wydostałam się z pokoju za jednym razem. Obejrzałam się tylko raz - na różowe firanki, lampki choinkowe, kwiatki, przybory na biurku.
Za nimi tęsknić nie będę.
Ale Cole... To już inna historia.
Ledwo przekroczyłam próg, a obok mnie pojawił się Daniel. Śmierdział papierosami, które dziś wypalił, ale zapragnęłam się do niego przytulić. Wiem, dziwne. Ale naprawdę miałam już wszystkiego dość.
Ja, Catherine Evans, poddaję się. Zapiszcie to w pamiętnikach. Nieczęsto zdarzają mi się takie wyznania.
- Gotowa? - zapytał Daniel, unosząc kąciki ust w subtelnym uśmiechu.
Nie.
Zacisnęłam oczy, walcząc z pokusą odwrócenia się i wbiegnięcia wprost w ramiona Cole'a.
Zrezygnował z ciebie. Pamiętaj o tym, Cat. Nie ulegaj emocjom. To nie w twoim stylu. Ty jesteś chłodna, opanowana. I pozostań taka.
ŻADEN facet nie zasługuje na to, by się przed nim płaszczyć. Miał swój wybór. Wybrał źle, choć jeszcze o tym nie wie. Ale się dowie. A wtedy zatęskni.
Liczysz na to, co, Evans?
Otworzyłam oczy i posłałam Danielowi wymuszony uśmiech.
- Witamy w piekle, Shane.


***


Trudno mi powiedzieć cokolwiek o tym rozdziale. Jest krótki, nudny, nijaki. Ale jednocześnie moje serce krwawi... Ciężko mi się pisało ten rozdział, naprawdę. Coś dopisywałam, kasowałam, zamykałam laptopa i wracałam dopiero po kilku godzinach. Męczyłam go już od wtorku. Czasami sobie myślę, że ten blog odnajduje we mnie jakieś sadystyczne zapędy. Klątwa, skomplikowany trójkąt. Jak BARDZO mogę to wszystko pokomplikować? Aż sama się boję.
Miało nie być tak druzgocącej sceny. A jednak, pojawiła się. I dlaczego? Bo Klaudia ma jakąś chorobę psychiczną. 
Nie mam pojęcia, jak to wszystko się rozwiąże. Ja się waham, któremu w końcu oddać Catherine, przez co i ona się waha. A to chyba nie wpływa pozytywnie na przebieg opowiadania. Sama już nie wiem. Muszę się skupić na akcji a nie tylko na romansie, bo zaczyna nam się z tego robić "Moda na sukces". A tego wolałabym uniknąć.

Trzymajcie się cieplutko, Kochani!
Wasza Klaudia99















18 komentarzy:

  1. Hej =)
    Dopiero zaczynam czytać, bo historia korciła mnie już od dłuższego czasu. Wkrótce powinnam nadrobić rozdziały, chociaż... Cóż, szczerze mówiąc, czeka mnie nadrabianie wszystkiego na szablonie mobilnym, bo na ten patrzeć nie mogę ;-; Wcześniej blog prezentował się dużo, dużo lepiej. W zasadzie jakkolwiek prezentowałby się lepiej, byle nie przy tej okropnej grafice, ale już mniejsza o to. Sęk w tym, że pomijając nieszczęsny dobór wzorów w kolumnach na którym giną literki, mikroskopijna czcionka w połączeniu z wyblakłą czerwienią i szarością to zły pomysł, ale może jakoś da się to przetrzymać. W końcu od czego jest klasyczna biel i czerń na mobilnym, bo na szabloniarnię któraś pani najwyraźniej dostała się przypadkiem.
    No nic, ja pędzę do pierwszych rozdziałów ;)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :)
      Cieszę się, że jednak przełamałaś się i wpadłaś :)
      Co do szablonu... Cóż, nie znam się na grafice, ale myślę, że nie jest aż tak tragicznie. Szablon zawsze można zmienić, to nie jest żaden problem. A na razie wierzę, że nie będziesz mocno cierpieć, musząc przez ten czas zadowalać się klasyką na mobilnym. W końcu blog to nie tylko wygląd a głównie jego treść.
      Życzę miłej lektury :)
      I mam cichą nadzieję, że nie będziesz się skupiać tylko i wyłącznie na "okropnej" pracy którejś z szabloniarek, a mojej.
      Również pozdrawiam,
      Klaudia99

      Usuń
    2. Och, tym się nie przejmuj =) Wspomniałam o szablonie, bo mimo wszystko pierwsze wrażenie jest ważne, a tu przynajmniej mnie zniechęca. Jednak gdybym za każdym razem spoglądała na to, jak tekst jest podany, nie przeczytałabym wielu dobrych opowiadań. Chociaż przyznaję, że liczę, że prędzej czy później będę w stanie znieść wygląd strony głównej bez przestawiania opcji bloggera, żeby nie męczyć oczu...
      W komentarzach będę koncentrować się tylko i wyłącznie na tekście, bo to Ty mnie tu przyciągnęłaś. Śledziłam bloga już od jakiegoś czasu i wierz mi, teraz nawet gdybyś rzuciła neonowe różowe tło i słoneczne napisy, wątpliwe żeby mnie to zniechęciło ^^

      Nessa

      Usuń
    3. Cóż, bardzo się cieszę z takiego obrotu sprawy :)
      Z niecierpliwością ( a może jednak strachem? :x) czekam na Twoją opinię.
      Klaudia99

      Usuń
  2. Cześć!
    Nie wiem już sama jak ty trafiłam, ale muszę ci powiedzieć, że bardzo mnie zaimtrygowałaś ;) Dotąd czytałam głównie opowiadania o tematyce TVD i rzadko się zdarzało żeby aż tak mi się spodobało o jakiejś innej ;p a twoje jest po prostu genialne! Historia Cath , Nocnych , Akademi no trójkącik ^^ na początku byłam za Danielem , jednak później ( a po dzisiejszej scenie) chyba wole Cola.. Ahh już sama nie wiem. Opisujesz ich sceny tak dobrze ze kazda dodaje coś na ich korzyść. A teraz ta scena z Colem tak mnie zasmuciła że chcialam żeby to do niego należało serce Cath ;) nie moge sie doczekac co wymyslusz teraz ! Życzę ci dużo weny no i do nastepnego wpisu! ;D
    Pozdrawiam,
    J

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam bardzo serdecznie w moich skromnych progach :) Cieszę się, że zawitałaś, nawet jeśli przez przypadek :))
      Dziękuję za wszystkie komplementy. To dla mnie mega ważne, chociaż nie chcę wyjść na próżną pannę. Jednak, przyznajmy, każdy czasem potrzebuje takiego motywacyjnego kopa, którego Wy, Czytelnicy, zdecydowanie mi dostarczacie! :)
      Sama nie wiem, jak rozwiązać relację Catherine- Daniel- Cole. Więc.... Pozwól mi przemilczeć ten temat.
      Jeszcze raz dziękuję! :)
      Również pozdrawiam,
      Klaudia99

      Usuń
  3. Jaj, morduchno moja wreszcie dodałaś rozdział! No połknęłam go jednym kęsem i nadal głodna, halo! Ja tam też jestem rozdarta między tym trójkącikiem, ale Cole stał się już taki oczywisty, więc ciekawe połączenie będzie Cath&Daniel (chłopaczek zrobił się w stosunku do niej lekko oziębły, ciekawie byłoby widzieć jego zmianę i towarzyszące jej komplikacje). Ale wybór należy do ciebie, ja z każdym się zgodzę :)
    Czekam na przygody naszego dueciku pod jednym "dachem".
    Pozdrawiam
    Elena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty też byś coś dodała, a nie mi tylko połykasz moje rozdziały! Bo się zadławisz! Inni tez głodują, podziel się.
      "Ale wybór należy do ciebie, ja z każdym się zgodzę"- łatwo Ci mówić! To cholernie trudny wybór. Więc jesli coś spieprzę... Wtedy sama naślę na siebie hordę Nocnych!
      Przygody naszego dueciku... Hahaha, podoba mi się! :D Myślę, że w tej kwestii Cię nie zawiodę :))
      Ściskam! :*
      Klaudia99

      Usuń
  4. No hi! : ) Przepraszam że tak późno ale jestem kurczę na maksa zabiegana ! :OO Proszę nie złość się ale za chwilę jadę do kościoła więc wyczekuj reszty komentarza później.... ; ) ; ) Amelia <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Ale jeszcze dzisiaj (prawdopodobnie) wyczekuj jego resztyy po kościelee xD : D : D : D Amelia

      Usuń
    2. No nareszcie mam chwilkę by skomować rozdział :) Wow! Zaszalałaś! :D Cateł i Danieleł pod jednym "dachem" w jednym pokoju! :D Mrr... Haha. :D :D :D Moje zboczone myśli xd ;D A ja siedzę przy nudnej fizyce i wkuwam, później wchodzę na kompa by poszukać jakiegoś interesującego bloga na temat: "Jak wytresować smoka" i.... i...... gówno! Nic kompletnie nie ma o tym a jak już to jakieś zboczone... :/// ale wchodzę na Akademia ciemności i patrzę i jest new rozdział! I czytam, czytam i nie mogę się naczytać jak ty cudownie piszesz *o* A co do fejsa to... tak czy siak nie mogę cię znaleźć :D wpisuję i jakieś dzieciory mi wyskakują.... :P :P Mam pomyseła :D :D prześlę ci przez wiadomość (e-mail) link do mojego fejsa a ty mnie zaprosisz :)) Co ty na to?? : ) : ) Amelia

      Usuń
    3. Cześć, morduchno :* To ty ucz sie tej fizyki, a nie na AC siedzisz! Jeszcze Twoja mama będzie na mnie zwalała wszystkie Twoje złe oceny i co? No i będę musiała przestać pisać!
      I jakie zboczone myśli! Daniel jest grzecznym i ułożonym chlopakiem, nie tknie Cath! A Cath po ostatnim incydencie z Colem ma dość facetów. Tak przynajmniej myślę...
      Co do tego Facebooka... Amuś, ja jakoś szczególnie dorosło też nie wyglądam xdd Jeszcze sie okaże, że wyglądam na młodszą niż ty :'D
      Ale spoko, może tak być. Chociaż ostatnio coś mi się poczta chrzani, więc nie obiecuję że nam to wyjdzie :)) Ale możemy spróbować.
      Całuję! :**
      Twoja Klaudia99

      Usuń
    4. I do tego jeszcze ksiądz mnie ochrzanił : D : D haha :D
      Wchodzę do Zakrystii po podpis bierze mi to gówno do podpisania i takie coś:
      -A gdzie data?
      Ja: No zapomniałam napisać
      On: (coś mruczy) matka od pięciorga dzieci! :D :D :D :D
      Później się tak śmiałyśmy że nie wiem : D:D :D:D:D: D :D:D :D

      Usuń
    5. PS. Co do Cat nie byłabym tego taka pewna w każdym bądź razie TY mi TU piszesz opowiadanie nie ja więc nie wiem co ty wymyślisz jeszcze by mnie zaskoczyć :D ! Amelia

      Usuń
  5. Hej ^^
    Cóż, dalej uważam, że pomysł z mieszkaniem razem jest mocno naciągany, ale niech już będzie. Cat przynajmniej zareagowała jakoś normalnie, a ostateczne wyjaśnienia od biedy można uznać za słuszne. Przynajmniej nie stanęło na Cole'u, bo wtedy już naprawdę coś bym rozwaliła - laptopa albo ścianę, nie wiem.
    Ta ich kłótnia... Sorry, ale to też jakieś dziwne jak dla mnie o.O Zabrakło mi jakichś emocji, wprowadzenia do czegokolwiek. Takie pitu, pitu, jakby gadali o pogodzie. Dla mnie to żadna kłótnia nie była, ale może dlatego, że nie kupuję tego "love story" między Cole'm a główną bohaterką. No i nie toleruję samego zainteresowanego, a te wzdychania podobno podsłuchującej gromadki są tam tak potrzebne, jak zeszłoroczny śnieg.
    Jestem za to ciekawa, jak to będzie z Cat i Danielem, bo to tej dwójce kibicuję. Tam czuję uczucie, chociaż ona się go wypiera. A Cole'a niech coś zeżre. No i cieszy mnie to, że jednak ma być negatywną postacią, jak napisałaś mi w jednym z komentarzy - ulga taka, że nie wiem ;) To dziwne, bo zwykle lubię seksownych dupków, ale w przypadku tej postaci coś poszło nie tak, niemniej Daniel... Daniel ostatecznie się wybronił ^^
    Malutka uwaga: "w którym karzę ci odejść". Jakby chciała go ukarać, to "karzę" byłoby jak najbardziej poprawne. Ale skoro mówimy o rozkazach, to ona mu coś "każe". Chyba już drugi raz Ci się te dwa czasowniki mylą ;)

    Pozdrawiam,
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  6. We wtorek, jak się źle czułam, położyłam się rano z telefonem w ręku i zaczęłam kontynuować czytanie Twojego bloga. Uwierz mi, nic mi tak humoru nie poprawiło, jak właśnie ta historia! Energia na cały dzień!
    Przepraszam Cię, że nie komentuję każdego rozdziału po kolei, ale gdy już coś przeczytam i nie komentuję na bieżąco, potem nie mogę się odnaleźć... Dlatego postaram się w telegraficznym skrócie przedstawić Ci w tym komentarzu, co czułam, jak czytałam poprzednie rozdziały. Wspominałam już chyba, że jestem chaotyczna, prawda? Wybacz to totalne nieuporządkowanie, chyba nigdy się nie nauczę...
    W każdym razie - zacznijmy od Cole'a, który wydał mi się megamega seksowny i słodki, starając się o zainteresowanie Cat. Sama scena, gdy już niemal mieli uprawiać seks i przerwał im Daniel, była genialna! Choć powiem Ci, że miałam na niego nerwy. Ale wynagrodziłaś mi to wesołą rozmową na dywaniku u Marlene. Ogólnie - trójkąt Cat - Cole - Daniel jest dobrym wątkiem, a ja lubię wątki miłosne, więc dla mnie w ogóle jest genialny. Często łapię się na tym, że zwracam uwagę właśnie na relacje bohaterów, aniżeli na to co najważniejsze... Nieuchronna romantyczka, cóż poradzić :D
    Śmiałam się jak głupek, gdy Daniel wraz z Cat ugrzęźli na strychu, podczas gdy Marlene oddawała się bardzo... przyjemnym czynnościom :>
    No i właśnie, widzisz jak to ze mną, cholera, jest? Zamiast się skupiać na tym, że wreszcie poznaliśmy Dominique, ja nadal gadam o związkach... A Dominique okazała się tajemnicza, a w moim mniemaniu też nieszczęśliwa. Przemieniła się w Nocnego, zaatakowała Akademię, a Cat pochodzi z jej linii krwi. W zasadzie to można chyba powiedzieć, że jest drugą nią. Nie mogę się doczekać, żeby przeczytać, co stanie się dalej, bo robi się coraz ciekawiej!
    A teraz znowu powrót do związków - ja tam widzę Daniela i Cat razem. Cole'a lubię, bo jest łobuzem, a łobuzi generalnie są fajni, ale to Daniel ostatnio bardzo u mnie zaplusował. Nie potrafię Ci powiedzieć, dlaczego. Podświadomie porównuję ich do Peety i Gale'a, i jak pewnie się domyślasz, Daniel odgrywa Gale'a, do którego mam słabość. Przepraszam za takie porównanie, ale dosłownie wszędzie teraz widzę Igrzyska i muszę ochłonąć. Ale jeszcze chwilę to pewnie potrwa :D
    Przez te kilka rozdziałów utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że Catherine jest świetnie wykreowaną bohaterką. Nie jest mdła, nie jest też zbyt przesadzona, za co wielkie gratulacje dla Ciebie!
    Myślę, że zaraz zabiorę się za następne rozdziały i przeczytam ze dwa - i teraz będę komentować na bieżąco! :D
    A, i jeszcze odwołam się do komentarza, który zostawiłaś u mnie, za który, swoją drogą, serdecznie dziękuję! :*
    Nie czytałam Sekretu Julii, ale jeśli ta trylogia wywołała w Tobie takie emocje, to głęboko się zastanawiam, by poprawić ten błąd :D Potrzebuję czegoś dobrego, a że ostatnio wręcz pochłaniam książki, nowości zdecydowanie się przydadzą.
    Tak Ci zazdroszczę, że byłaś na maratonie :( Też chciałam jechać, ale nie wyszło.. I do teraz nie oglądałam drugiej części Kosogłosa i po prostu aż mnie ściska w środku, bo nie mogę znaleźć porządnej wersji w internecie, mimo że premiera była już dość dawno :(
    No dobra, teraz będę uciekać czytać dalej, także spodziewaj się kolejnego kometarza. :D
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobają zarówno wątki, jak i bohaterowie :) Na temat tych ostatnich słyszałam już naprawdę wiele. Aż w pewnej chwili zaczęłam się zastanawiać, czy nie skasować bloga i nie uciec w cholerę od pisania! No ale oto jestem, zakończyłam część pierwszą i jestem z niej względnie zadowolona ;)
      To tylko taka mała dygresja w związku z Twoją sytuacją :))
      Porównywanie postaci nie jest złe. Sama to robię- niestety bądź stety. TAKŻE WYBACZAM! :D
      Oj tak, maraton... Walczyłam z rodzicami, żeby mnie na niego puścili przez dwa tygodnie xd No i wywalczyłam!Niczego nie żałuję. Tak jak pisałam u Ciebie- wspaniałe doświadczenie. Zważywszy na to, że Igrzyska Śmierci jako jedne z nielicznych mają, moim zdaniem, najlepsze ekranizacje. Gra aktorska, efekty specjalne, odwzorowanie historii... Ech, aż bym sobie jeszcze raz obejrzała wszystkie części od nowa :D
      Miłego czytania! :)
      I nie wymagam komentarza pod każdym rozdziałem ;) Wystarczy mi świadomość, że czytasz.

      Klaudia99

      Usuń
  7. Wspólne mieszkanie... emmm... nie gra mi to. Choć może dlatego, że to był najpowszechniejszy motyw zbliżenia do siebie bohaterów, gdy zaczynało się blogowanie? (Pamiętam że gdy czytałam jeszcze ff o HP, to zazwyczaj Hermiona i Draco lądowali w jednym pokoju - i właśnie poczułam się staro...) A już jak sama dyrektorka stwierdziła, że oni są w takim wieku, że tylko jedno im w głowie, no bo w sumie są, nie?
    Już chyba bardziej trafiłoby do mnie, gdyby chciała zamknąć Cat na poddaszu. :D

    OdpowiedzUsuń