"Hej, możesz powiedzieć światu, że odchodzisz.
Możesz spakować walizki i rozwinąć skrzydła,
powiedzieć im wszystkim, że to koniec...
Stań tam i spójrz mi w oczy.
I powiedz, że to wszystko, co mieliśmy, było kłamstwem.
Pokaż mi, że już ci nie zależy.
I tak, opuszczę cię bez słowa..."
- Że co?!
Wiedziałam,
że Marlene zwołała pilne zebranie grona pedagogicznego w czasie lunchu.
Tolerowałam to, że chcą omawiać mój problem beze mnie. Ale to... Byłam gotowa
zgodzić się na wszystko, ale, na Boga, jak zgodzić się na to?!
Dyrektorka
westchnęła ciężko, wchodząc głębiej do pokoju. Rozejrzała się po naszej Jaskini
Barbie, skinęła głową Lydii a Daniela skarciła za palenie w środku.
-
Potrzebujesz ochroniarza - odparła w końcu. - Ty będziesz pragnęła Nocnych, a oni
ciebie. Przejdziesz podstawowy trening, ku temu nie mam żadnych przeciwwskazań.
Ale potrzebujesz też kogoś oddanego, kto będzie się o ciebie troszczył.
Przycisnęłam
dłoń do czoła, sprawdzając, czy nie mam gorączki. Najpierw klątwa, teraz to.
Tak, to za dużo jak dla mnie. Po prostu mam omamy.
-
Marlene, błagam, mów wolniej.
Dyrektorka
podeszła do mnie i oparła mi dłoń na ramieniu. Spojrzała mi głęboko w oczy,
starając się wybłagać, bym zachowała spokój.
Ale
jak tu być opanowanym, gdy dowiadujesz się, że zamieszkasz w jednym pokoju ze
swoim wrogiem?!
No,
a przynajmniej czymś między wrogiem a znajomym. Jest w ogóle coś pomiędzy...?
-
Oboje przeniesiecie się jeszcze dziś do sypialni trzysta dwadzieścia. Daniel będzie twoim
osobistym strażnikiem. Będzie cię chronił przed nimi, ale... Ale i przed samą
sobą. Nie wiemy, czego możemy się spodziewać. Dlatego lepiej dmuchać na zimne.
Wyrwałam
ramię z uścisku Marlene. Oczy zwęziły mi się ze wściekłości, która zalała moje
ciało. Wbiłam w dyrektorkę ostre spojrzenie.
-
Sama umiem o siebie zadbać!
Marlene
tylko westchnęła i spojrzała na Lydię, szukając wsparcia.
-
Słuchaj, Cat, ona może mieć rację - zauważyła Thompson, spinając się, gdy
skierowałam swoje wściekłe spojrzenie wprost na nią. - Ja nie mam doświadczenia,
nie obronię cię, choć bardzo bym chciała.
-
Ale dlaczego akurat Daniel? - wykrztusiłam w końcu. Nie byłam nawet w stanie
odwrócić się i spojrzeć na niego, choć dotkliwie czułam, że mi się przygląda.
Marlene
zmarszczyła brwi.
-
Myślałam, że ucieszy cię ten wybór. Przecież się przyjaźnicie.
Byłam
zbyt wściekła, by wybuchnąć śmiechem, ale serio, korciło mnie.
-
Przyjaźnimy?!
Dyrektorka
wydawała się lekko zmieszana.
-
A nie...? Myślałam...
-
Błagam - parsknęłam gorzko. - Prędzej ucieknę z tej Akademii niż zaprzyjaźnię się
z Danielem Dupkiem Shan'em.
Marlene
zsunęła okulary na czubek nosa i rozmasowała jego nasadę.
-
Może to faktycznie zły pomysł... - zaczęła myśleć na głos Moon. - Ufam ci,
Danielu, pod każdym względem. Ale jesteście oboje w specyficznym wieku...
Och,
błagam, bo puszczę pawia!
-
Tak, dziewczyna będzie lepsza - podchwyciłam, próbując zmienić temat.
-
No to może... - Marlene zamyśliła się. - Sophie Holder zapowiada się obiecującą
strażniczką, prawda, Danielu? Co powiesz na Sophie, Catherine?
Och,
Boże, za co ty mnie tak karzesz?!
Klątwa,
Nocni. A teraz jeszcze postawiono mnie przed wyborem: Daniel czy jego była,
teraźniejsza czy Bóg wie jeszcze jaka, dziewczyna, którą poznałam na balu, ale
której nie lubiłam do tej pory. I pewnie na długo tak pozostanie...
Wzdrygnęłam
się, gdyż nie byłam w stanie wykrztusić żadnego słowa. Daniel parsknął
śmiechem, dostrzegając moją reakcję.
-
Zdecydowanie nie - odparłam hardo.
-
A niby jaki masz problem z Sophie?! - wykrzyknęła zirytowana Marlene. A to cud,
bo ona rzadko kiedy się irytowała.
Nie
odpowiedziałam. Tego po prostu nie da się wyjaśnić. A przynajmniej nie w sposób, który Marlene by zrozumiała.
-
A Cole? - zapytałam. - On też jest świetny w walce.
To
było rozwiązanie! Mogłabym mieć go przy sobie i nie musiałabym martwić się, że
będzie zazdrosny o swojego najlepszego przyjaciela, który spałby ze mną w
jednym pokoju.
Jesteś
genialna, Evans.
Marlene
nie wyglądała jednak na uradowaną moim pomysłem. Skrzywiła się jak dzieciak,
który wziął do ust plaster cytryny.
-
Niech mnie ręka Boska broni! - wykrzyknęła. Aż zachłysnęła się powietrzem z
wrażenia. - Cole to typowy podrywacz. Nie chcę, żebyście...
Och,
znowu temat seksu.
-
Po prostu boisz się, że zajdę w ciążę i będę kontynuować rodzinną klątwę, co? -
burknęłam obrażona. - Po prostu marzę o tym! Jeszcze dziś zacznę się starać z
Colem o córeczkę!
Marlene
pisnęła zszokowana.
-
Och, Catherine, przestań! Błagam.
-
Sama zaczęłaś temat, Moon.
Marlene
zamilkła na moment, przeczesując włosy drżącymi dłońmi.
-
Chciałam dla ciebie dobrze, Catherine - wyszeptała. - Mam ci postawić jakiegoś
obcego, dorosłego strażnika? Nie ma sprawy. Nie chciałam jednak, byś czuła się
więziona.
Zacisnęłam
wargi jak obrażony dzieciak, któremu nie kupiło się wymarzonej zabawki.
-
Za późno na takie zabiegi, Marlene. To jest więzienie. Nie zmienisz mojego
nastawienia luksusowym pokojem i supersprzętem.
-
A co, mam cię puścić w świat, byś ich odnalazła, zjednoczyła się z nimi i
zaatakowała Akademię? - syknęła.
Poczułam
się tak, jakby wymierzyła mi policzek. Cofnęłam się nawet, nabierając ze
świstem powietrza.
-
Wiesz, że ich nienawidzę. Nie zjednam się z nimi.
-
Cieszę się, że tak mówisz, ale nie wierzę. Przeżyłam już trochę na tym świecie,
Catherine. Wiem, jaki potrafi być okrutny.
W
tym momencie spojrzałam na dyrektorkę innymi oczami. Oczami osoby, która też
wiele przeżyła, mimo posiadania jedynki z przodu w liczbie określającej wiek.
Widziałam, że jesteśmy z Marlene bardzo podobne. Obie silne, wręcz
niezniszczalne. Ale tylko dla świata. Wewnątrz byłyśmy tymi samymi zagubionymi
dzieciakami, które doznały cierpienia większego niż powinny. Grałyśmy całe
życie to samo przedstawienie: że jest z nami wszystko w porządku, choć
tak naprawdę wszystko waliło się na łeb, na szyję.
Westchnęłam
ciężko; kolejny raz tego dnia.
-
Dobrze - szepnęłam. - Zamieszkam z Danielem.
W
pokoju zapanowało milczenie. Nikt nie podejrzewał, że ja, Catherine Evans,
poddam się.
Cóż,
sama się tego nie spodziewałam.
Ale
dziś byłam już zmęczona. Miałam dość wszystkiego. Słowna przepychanka z Marlene
wcale nie sprawiała mi takiej przyjemności, jakiej się spodziewałam.
-
Danielu. - Marlene przerwała ciszę, zwracając się do Shane'a. - A ty, wyrażasz
zgodę na bycie jej strażnikiem?
Usłyszałam
trzask zapalniczki.
-
Chyba teraz nie mam zbytnio wyboru, co?
-
Nie jesteś jeszcze pełnoprawnym strażnikiem, więc masz wybór - oznajmiła
Marlene. - Decyzja należy do ciebie. Czy jesteś gotowy na chronienie jej nawet
za cenę swojego życia? Ona będzie się zmieniać, nastaną momenty, kiedy nie będzie
już naszą Catherine. W jednej chwili będzie się zaśmiewać do rozpuku, w innej
samookaleczać z rozpaczy. Kiedy będzie potrzeba, porządnie ją zlejesz, kiedy
indziej pozwolisz wypłakać się jej na swoim ramieniu. Będziesz musiał być jej
przyjacielem, ale jednocześnie nauczycielem i twardym obrońcą. Jesteś pewny, że
podejmujesz się tego zadania?
-
A co z moim dyplomem? - zapytał Daniel, któremu do końca edukacji pozostało
niespełna pół roku.
Marlene
się uśmiechnęła.
-
Masz już pracę na pełny etat. Naprawdę martwisz się jakimś świstkiem papieru?
-
Wiesz, że nie po to przyszedłem do szkoły - zauważył. - Nie po to, by bronić
jakiejś świrniętej dziewuchy.
Odwróciłam
się do niego, obdarowując go zimnym spojrzeniem. On nawet na mnie nie spojrzał,
wypalając kolejnego papierosa.
Marlene
podeszła teraz do niego i dotknęła jego ramienia. Shane lekko się spiął, nieprzygotowany na taką wylewność.
-
To twój wybór, Danielu - powtórzyła cicho. - Niełatwy, wiem. Ale jesteś już
dojrzałym mężczyzną. Jestem pewna, że wybierzesz słusznie.
Znów
zapadła cisza. Długa, męcząca cisza, która dzwoniła w uszach. Tak czy nie? Tak?
Nie? To było niczym odliczanie ostatnich sekund do zagłady.
Po
ciągnącej się wieki chwili Daniel spojrzał na mnie i uniósł kąciki ust w
wymuszonym uśmiechu.
-
Pakuj się, Evans. Czekają cię najgorsze wakacje życia.
W
pośpiechu, ale też i złości, pakowałam wszystko, co udało mi się uciułać przez kilka miesięcy mieszkania w moim gniazdku. Nie było tego wiele. Kilka czarnych
koszul, spodni, bluzek, bluz. Parę i tak nieużywanych książek i kilka
kilogramów osiadłego na nich kurzu. Mimo to Lydia jakimś cudem i tak nie
zmieściła się w drzwiach, potykając się o jedną z moich czterech walizek, które
w nich stały.
-
Cholera jasna! - rzuciła wampirzyca, rozmasowując łydkę. - Ile masz jeszcze tego
cholerstwa?!
-
Dwukrotnie powiedziałaś cholera - zauważyłam ironicznie i udałam, że ocieram
łzę. - Jestem z ciebie taka dumna! Moje maleństwo w końcu dorasta!
Lydia
zbyła mnie środkowym palcem.
-
Cholernie się cieszę, że się wyprowadzasz, cholerna cholero.
Przerwałam
pakowanie i uściskałam ją. Odwzajemniła mój gest z radością i całą swą siłą.
Ugh,
moje żebra.
-
Będę niedaleko, Kiełku.
-
Wiem. Gdybyś nie chrapała, może nawet spałabym z tobą w jednym łóżku.
Odsunęłam
ją od siebie.
-
Nie chrapię.
Lydia
ukazała aparat na zębach w szerokim uśmiechu.
-
Chrapiesz. Daniel szybko z ciebie zrezygnuje.
-
Nie przypominaj mi nawet jego imienia - jęknęłam. - Ten prostak nie jest godzien mieszkać z
Królową.
Żartowałam.
Lydia chyba nie odebrała tego w ten sposób, bo zamiast się roześmiać, zamilkła.
Spojrzała na mnie z niepokojem.
-
Catherine...
-
Tak się tylko zgrywam - parsknęłam, szczypiąc ją w ramię. - Będzie mi ciebie
brakować, Kiełku.
-
Powtórz to - poprosiła, wyciągając spod poduszki telefon. - Nagram to, bo nikt mi
nie uwierzy.
Prychnęłam
i wróciłam do pakowania. Lydia też krążyła po pokoju, gromadząc moje kosmetyki,
które jak zwykle porozrzucane były po wszystkich kątach.
Przez
otwarte drzwi na korytarz słyszałam przyciszone głosy, plotkujące na mój temat.
Kilku gapiów nawet perfidnie stanęło na wprost nas i przyglądało się naszym
poczynaniom, snując niestworzone historie.
- Catherine?
O
cholera jasna! Co on tutaj robił?! Nie. Nie, nie, nie! Co ja mam mu niby
powiedzieć? Cole, kretynie, wyjdź. Jeszcze nie wymyśliłam, jakim kłamstwem mam
cię uraczyć.
Marlene
kazała mi przysiąc, że nikt poza nami nie dowie się o Dominique i klątwie.
Oczywiście to rozumiałam, ale przy tym nie chciałam okłamywać Cole'a. Dopiero co
obiecałam mu, że spróbujemy. Miałam go stracić przez coś tak idiotycznego?
Marlene
przesadzała. Twierdziła, że niewtajemniczeni zaczęliby plotkować, a te plotki
obiegłyby nie tylko Akademię, ale i cały internet. Spoko, to rozumiałam. Ale
nie potrafiłam pogodzić się z jej teorią jakoby Nocni mieli mnie śledzić na
Tweeterze, lajkować moje zdjęcia na Instagramie czy napastować obraźliwymi
komentarzami na Facebooku. Dobra, to akurat zmyśliłam. Ale jej
obawy były w pełni niesłuszne. Nasza sieć jest pilnie chroniona, nie da się udostępniać w
internecie wszystkiego. A już na pewno nie można odnaleźć nas po adresie IP.
Więc wyluzuj, Marlene. Sytuacja jest pod
kontrolą.
-
Catherine? - powtórzył Cole, tym razem oniemiały. Przerażony rozejrzał się
dookoła, zatrzymując wzrok dłużej na moim nagim łóżku i stojących na podłodze
walizkach. - Odchodzisz?
-
Cole... - Westchnęłam i założyłam ręce za głowę. - Porozmawiamy potem, dobrze?
On
był zirytowany, ja zmęczona. A wianuszek gapiów na korytarzu zaciekawiony tak
bardzo, że niemal wszedł między nas, by więcej słyszeć.
-
Nie, Catherine. Mam dość twojego zbywania. Masz mi natychmiast powiedzieć, co
się tutaj dzieje!
Nie
miałam żadnego doświadczenia w związkach, ale wiedziałam, że kłótnia wisi w
powietrzu.
-
Kochanie, odkleisz te gwiazdki z sufitu? - poprosiłam łagodnie.
Cole
westchnął i stanął na łóżku. Był tak wysoki, że nie miał najmniejszych
problemów, by sięgnąć stropu. Kiedy wyciągnął dłonie, jego koszula podjechała w
górę, odsłaniając umięśniony brzuch, którego już doznałam zaszczytu dotykać.
Mimo
to jęknęłam cicho na ten widok.
I, o ile zmysły mnie nie mylą, nie tylko ja tak
zareagowałam.
-
Unikasz odpowiedzi - zauważył nagle, dalej odklejając kształty z sufitu.
Przygryzłam
wargę, odwracając się, by poszukać wsparcia w Lydii. Ta jednak gdzieś zniknęła.
Jak zwykle! Robi się tylko trochę goręcej, a ta się ulatnia.
-
Będę spała w pokoju trzysta dwadzieścia - oznajmiłam w końcu.
Cole
zszedł z łóżka i położył gwiazdki na biurku. Następnie podszedł do mnie
i objął mnie w talii. Szepty z korytarza zmieniły się w zazdrosny syk. Turner
pochylił się w moją stronę, świdrując mnie swoimi jadeitowymi oczami.
Skubany. Wiedział, że tak mu nie skłamię.
-
Sama? - zapytał cicho, niemal samym ruchem warg.
Przymknęłam
powieki.
-
Nie.
-
Więc z kim? - Kiedy nie odpowiadałam przez dłuższą chwilę, Cole parsknął cicho
i wypuścił mnie z uścisku. - Głupio pytam. To oczywiste, że z nim.
Zanim odpowiedziałam, odwróciłam się w stronę podsłuchujących, którzy dostrzegając
moje spojrzenie, udali pochłoniętych rozmową.
-
Rue, prawda? - zwróciłam się do niskiej brunetki, która miała pokój obok. -
Zamknij drzwi, skarbie.
Dziewczyna
na drżących nogach podeszła bliżej i spełniła moją prośbę. Wiedziałam, że drzwi
to żadna przeszkoda, ale zawsze jakaś prywatność.
-
Tak - odparłam, odwracając się w stronę Cole'a. - Zamieszkam w sypialni dla
nauczycieli z Danielem.
Jego
reakcja była nadzwyczaj spokojna. Po prostu pokiwał głową. Znałam go już jednak
wystarczająco długo, by wiedzieć, że spina ramiona zbyt nienaturalnie a drżący
mięsień na jego policzku jest oznaką bólu.
I
do tego te oczy. Zielone, głębokie oczy. Teraz pełne smutku. Cole również był
dobrym aktorem. Ale ja nauczyłam się rozpoznawać jego stany. Kiedy był
rozbawiony, jego oczy błyszczały. Kiedy zły, wyglądały jak wzburzone morze
podczas ogromnego sztormu. A teraz... Teraz były puste, płaskie. Zranione.
Och, Cole...
Nienawidziłam
teraz siebie nawet bardziej niż Marlene, która nie pozwoliła mi wszystkiego mu
wyjaśnić.
-
Dlaczego? - Głos mu zadrżał, więc odchrząknął. - Dlaczego on, a nie ja?
-
Nie miałam wyboru, Cole. Przepraszam.
-
Zawsze jest jakiś wybór, Evans - warknął. - A ty wybrałaś najgorszy z
możliwych.
Potarłam
twarz dłonią.
-
Cole, nie mów w ten sposób - jęknęłam. - Ranisz mnie.
Turner
spojrzał na mnie z kpiącym uśmiechem.
-
Ja ranię ciebie?
-
Nie wiesz, co się dzieje! - wykrzyknęłam zirytowana.
-
Więc mnie oświeć!
Zaklęłam,
przewracając w napadzie szału stojące najbliżej krzesło. Trzasnęło, skrzypnęło,
ale nie pękło. Nieco inaczej było z moimi emocjami, których nie chciałam dłużej
trzymać na wodzy. Trudno, najwyżej mnie zabiją. To jakieś wyjście z całej tej
popieprzonej sytuacji.
- Nie mogę, rozumiesz?! To trudne, Cole. Zbyt ciężkie nawet
jak dla mnie! Ale nie mogę się tym z tobą podzielić, zrozum! Nie mogę, chociaż
cholernie bym chciała, żeby nie stracić cię po raz kolejny. Nienawidzę cię
odpychać i boję się dnia, w którym każę ci odejść, a ty już nie wrócisz. -
Poczułam na policzkach gorące łzy. Starłam je agresywnym ruchem. Miałam dość
wilgoci na dziś. - Ufam ci. Ale oboje wiemy, że Marlene potrafi być
nadwrażliwa. Zabroniła mi cię wtajemniczać. Więc... Albo teraz wyjdziesz i
przestaniesz zaprzątać sobie mną głowę, albo zostaniesz, ale nie będziesz
wiedział więcej, niż mogę ci powiedzieć. Wybór należy do ciebie.
Pożałowałam tych słów już w momencie, gdy wypadły z moich
ust.
Ale nie było już odwrotu.
Cole spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem.
- To żaden wybór.
- Zawsze jakiś jest - rzuciłam, celowo go cytując.
Chciałam, żeby też poczuł się postawiony pod ścianą, niepewny. Nieczyste
zagranie, ale w miłości nie ma miejsca na dozwolone chwyty. Jeżeli chce się ją
przy sobie utrzymać, trzeba niekiedy zawrzeć pakt z samym diabłem.
Cole w milczeniu przysiadł na krawędzi mojego byłego już
łóżka. Wyglądał tak niezdarnie - plama czerni na tle białego materaca.
Nie przerywając panującej między nami ciszy, powróciłam do
pakowania. Wrzucanie ubrań i kosmetyków do walizki podziałało na mnie
uspokajająco. Złość minęła, łzy zniknęły. Powróciło tylko ogromne zmęczenie.
Miałam dość atrakcji jak na jeden dzień.
Zasunęłam torbę, stawiając ją z trzaskiem na podłodze.
Wyciągnęłam jej rączkę i pociągnęłam ją w stronę pozostałych walizek.
Rozejrzałam się po pokoju, patrząc, czy aby na pewno wszystko zabrałam.
Przelotnie spojrzałam na Cole'a, który nadal milczał z posępną miną. Nie
podniósł na mnie wzroku, nie uśmiechnął się. Nie powiedział ani słowa.
Więc i ja odeszłam bez słowa.
Otworzyłam drzwi, zwlekając jak najdłużej z przekręceniem
gałki. Nawet te kilka sekund nie sprawiło, że Cole zmienił zdanie.
Mniejsze torby postawiłam na walizkach na kółkach i tym oto sposobem wydostałam się z pokoju za jednym razem. Obejrzałam się tylko raz -
na różowe firanki, lampki choinkowe, kwiatki, przybory na biurku.
Za nimi tęsknić nie będę.
Ale Cole... To już inna historia.
Ledwo przekroczyłam próg, a obok mnie pojawił się Daniel.
Śmierdział papierosami, które dziś wypalił, ale zapragnęłam się do niego
przytulić. Wiem, dziwne. Ale naprawdę miałam już wszystkiego dość.
Ja, Catherine
Evans, poddaję się. Zapiszcie to w pamiętnikach. Nieczęsto zdarzają mi się takie wyznania.
- Gotowa? - zapytał Daniel, unosząc kąciki ust w subtelnym
uśmiechu.
Nie.
Zacisnęłam oczy, walcząc z pokusą odwrócenia się i
wbiegnięcia wprost w ramiona Cole'a.
Zrezygnował z
ciebie. Pamiętaj o tym, Cat. Nie ulegaj emocjom. To nie w twoim stylu. Ty jesteś
chłodna, opanowana. I pozostań taka.
ŻADEN facet nie zasługuje na to, by się przed nim
płaszczyć. Miał swój wybór. Wybrał źle, choć jeszcze o tym nie wie. Ale się
dowie. A wtedy zatęskni.
Liczysz na to, co, Evans?
Otworzyłam oczy i posłałam Danielowi wymuszony uśmiech.
- Witamy w piekle, Shane.
***
Trudno mi powiedzieć cokolwiek o tym rozdziale. Jest krótki, nudny, nijaki. Ale jednocześnie moje serce krwawi... Ciężko mi się pisało ten rozdział, naprawdę. Coś dopisywałam, kasowałam, zamykałam laptopa i wracałam dopiero po kilku godzinach. Męczyłam go już od wtorku. Czasami sobie myślę, że ten blog odnajduje we mnie jakieś sadystyczne zapędy. Klątwa, skomplikowany trójkąt. Jak BARDZO mogę to wszystko pokomplikować? Aż sama się boję.
Miało nie być tak druzgocącej sceny. A jednak, pojawiła się. I dlaczego? Bo Klaudia ma jakąś chorobę psychiczną.
Nie mam pojęcia, jak to wszystko się rozwiąże. Ja się waham, któremu w końcu oddać Catherine, przez co i ona się waha. A to chyba nie wpływa pozytywnie na przebieg opowiadania. Sama już nie wiem. Muszę się skupić na akcji a nie tylko na romansie, bo zaczyna nam się z tego robić "Moda na sukces". A tego wolałabym uniknąć.
Trzymajcie się cieplutko, Kochani!
Wasza Klaudia99
Hej =)
OdpowiedzUsuńDopiero zaczynam czytać, bo historia korciła mnie już od dłuższego czasu. Wkrótce powinnam nadrobić rozdziały, chociaż... Cóż, szczerze mówiąc, czeka mnie nadrabianie wszystkiego na szablonie mobilnym, bo na ten patrzeć nie mogę ;-; Wcześniej blog prezentował się dużo, dużo lepiej. W zasadzie jakkolwiek prezentowałby się lepiej, byle nie przy tej okropnej grafice, ale już mniejsza o to. Sęk w tym, że pomijając nieszczęsny dobór wzorów w kolumnach na którym giną literki, mikroskopijna czcionka w połączeniu z wyblakłą czerwienią i szarością to zły pomysł, ale może jakoś da się to przetrzymać. W końcu od czego jest klasyczna biel i czerń na mobilnym, bo na szabloniarnię któraś pani najwyraźniej dostała się przypadkiem.
No nic, ja pędzę do pierwszych rozdziałów ;)
Pozdrawiam i życzę weny,
Nessa.
Witam :)
UsuńCieszę się, że jednak przełamałaś się i wpadłaś :)
Co do szablonu... Cóż, nie znam się na grafice, ale myślę, że nie jest aż tak tragicznie. Szablon zawsze można zmienić, to nie jest żaden problem. A na razie wierzę, że nie będziesz mocno cierpieć, musząc przez ten czas zadowalać się klasyką na mobilnym. W końcu blog to nie tylko wygląd a głównie jego treść.
Życzę miłej lektury :)
I mam cichą nadzieję, że nie będziesz się skupiać tylko i wyłącznie na "okropnej" pracy którejś z szabloniarek, a mojej.
Również pozdrawiam,
Klaudia99
Och, tym się nie przejmuj =) Wspomniałam o szablonie, bo mimo wszystko pierwsze wrażenie jest ważne, a tu przynajmniej mnie zniechęca. Jednak gdybym za każdym razem spoglądała na to, jak tekst jest podany, nie przeczytałabym wielu dobrych opowiadań. Chociaż przyznaję, że liczę, że prędzej czy później będę w stanie znieść wygląd strony głównej bez przestawiania opcji bloggera, żeby nie męczyć oczu...
UsuńW komentarzach będę koncentrować się tylko i wyłącznie na tekście, bo to Ty mnie tu przyciągnęłaś. Śledziłam bloga już od jakiegoś czasu i wierz mi, teraz nawet gdybyś rzuciła neonowe różowe tło i słoneczne napisy, wątpliwe żeby mnie to zniechęciło ^^
Nessa
Cóż, bardzo się cieszę z takiego obrotu sprawy :)
UsuńZ niecierpliwością ( a może jednak strachem? :x) czekam na Twoją opinię.
Klaudia99
Cześć!
OdpowiedzUsuńNie wiem już sama jak ty trafiłam, ale muszę ci powiedzieć, że bardzo mnie zaimtrygowałaś ;) Dotąd czytałam głównie opowiadania o tematyce TVD i rzadko się zdarzało żeby aż tak mi się spodobało o jakiejś innej ;p a twoje jest po prostu genialne! Historia Cath , Nocnych , Akademi no trójkącik ^^ na początku byłam za Danielem , jednak później ( a po dzisiejszej scenie) chyba wole Cola.. Ahh już sama nie wiem. Opisujesz ich sceny tak dobrze ze kazda dodaje coś na ich korzyść. A teraz ta scena z Colem tak mnie zasmuciła że chcialam żeby to do niego należało serce Cath ;) nie moge sie doczekac co wymyslusz teraz ! Życzę ci dużo weny no i do nastepnego wpisu! ;D
Pozdrawiam,
J
Witam bardzo serdecznie w moich skromnych progach :) Cieszę się, że zawitałaś, nawet jeśli przez przypadek :))
UsuńDziękuję za wszystkie komplementy. To dla mnie mega ważne, chociaż nie chcę wyjść na próżną pannę. Jednak, przyznajmy, każdy czasem potrzebuje takiego motywacyjnego kopa, którego Wy, Czytelnicy, zdecydowanie mi dostarczacie! :)
Sama nie wiem, jak rozwiązać relację Catherine- Daniel- Cole. Więc.... Pozwól mi przemilczeć ten temat.
Jeszcze raz dziękuję! :)
Również pozdrawiam,
Klaudia99
Jaj, morduchno moja wreszcie dodałaś rozdział! No połknęłam go jednym kęsem i nadal głodna, halo! Ja tam też jestem rozdarta między tym trójkącikiem, ale Cole stał się już taki oczywisty, więc ciekawe połączenie będzie Cath&Daniel (chłopaczek zrobił się w stosunku do niej lekko oziębły, ciekawie byłoby widzieć jego zmianę i towarzyszące jej komplikacje). Ale wybór należy do ciebie, ja z każdym się zgodzę :)
OdpowiedzUsuńCzekam na przygody naszego dueciku pod jednym "dachem".
Pozdrawiam
Elena
Ty też byś coś dodała, a nie mi tylko połykasz moje rozdziały! Bo się zadławisz! Inni tez głodują, podziel się.
Usuń"Ale wybór należy do ciebie, ja z każdym się zgodzę"- łatwo Ci mówić! To cholernie trudny wybór. Więc jesli coś spieprzę... Wtedy sama naślę na siebie hordę Nocnych!
Przygody naszego dueciku... Hahaha, podoba mi się! :D Myślę, że w tej kwestii Cię nie zawiodę :))
Ściskam! :*
Klaudia99
No hi! : ) Przepraszam że tak późno ale jestem kurczę na maksa zabiegana ! :OO Proszę nie złość się ale za chwilę jadę do kościoła więc wyczekuj reszty komentarza później.... ; ) ; ) Amelia <33
OdpowiedzUsuńPS. Ale jeszcze dzisiaj (prawdopodobnie) wyczekuj jego resztyy po kościelee xD : D : D : D Amelia
UsuńNo nareszcie mam chwilkę by skomować rozdział :) Wow! Zaszalałaś! :D Cateł i Danieleł pod jednym "dachem" w jednym pokoju! :D Mrr... Haha. :D :D :D Moje zboczone myśli xd ;D A ja siedzę przy nudnej fizyce i wkuwam, później wchodzę na kompa by poszukać jakiegoś interesującego bloga na temat: "Jak wytresować smoka" i.... i...... gówno! Nic kompletnie nie ma o tym a jak już to jakieś zboczone... :/// ale wchodzę na Akademia ciemności i patrzę i jest new rozdział! I czytam, czytam i nie mogę się naczytać jak ty cudownie piszesz *o* A co do fejsa to... tak czy siak nie mogę cię znaleźć :D wpisuję i jakieś dzieciory mi wyskakują.... :P :P Mam pomyseła :D :D prześlę ci przez wiadomość (e-mail) link do mojego fejsa a ty mnie zaprosisz :)) Co ty na to?? : ) : ) Amelia
UsuńCześć, morduchno :* To ty ucz sie tej fizyki, a nie na AC siedzisz! Jeszcze Twoja mama będzie na mnie zwalała wszystkie Twoje złe oceny i co? No i będę musiała przestać pisać!
UsuńI jakie zboczone myśli! Daniel jest grzecznym i ułożonym chlopakiem, nie tknie Cath! A Cath po ostatnim incydencie z Colem ma dość facetów. Tak przynajmniej myślę...
Co do tego Facebooka... Amuś, ja jakoś szczególnie dorosło też nie wyglądam xdd Jeszcze sie okaże, że wyglądam na młodszą niż ty :'D
Ale spoko, może tak być. Chociaż ostatnio coś mi się poczta chrzani, więc nie obiecuję że nam to wyjdzie :)) Ale możemy spróbować.
Całuję! :**
Twoja Klaudia99
I do tego jeszcze ksiądz mnie ochrzanił : D : D haha :D
UsuńWchodzę do Zakrystii po podpis bierze mi to gówno do podpisania i takie coś:
-A gdzie data?
Ja: No zapomniałam napisać
On: (coś mruczy) matka od pięciorga dzieci! :D :D :D :D
Później się tak śmiałyśmy że nie wiem : D:D :D:D:D: D :D:D :D
PS. Co do Cat nie byłabym tego taka pewna w każdym bądź razie TY mi TU piszesz opowiadanie nie ja więc nie wiem co ty wymyślisz jeszcze by mnie zaskoczyć :D ! Amelia
UsuńHej ^^
OdpowiedzUsuńCóż, dalej uważam, że pomysł z mieszkaniem razem jest mocno naciągany, ale niech już będzie. Cat przynajmniej zareagowała jakoś normalnie, a ostateczne wyjaśnienia od biedy można uznać za słuszne. Przynajmniej nie stanęło na Cole'u, bo wtedy już naprawdę coś bym rozwaliła - laptopa albo ścianę, nie wiem.
Ta ich kłótnia... Sorry, ale to też jakieś dziwne jak dla mnie o.O Zabrakło mi jakichś emocji, wprowadzenia do czegokolwiek. Takie pitu, pitu, jakby gadali o pogodzie. Dla mnie to żadna kłótnia nie była, ale może dlatego, że nie kupuję tego "love story" między Cole'm a główną bohaterką. No i nie toleruję samego zainteresowanego, a te wzdychania podobno podsłuchującej gromadki są tam tak potrzebne, jak zeszłoroczny śnieg.
Jestem za to ciekawa, jak to będzie z Cat i Danielem, bo to tej dwójce kibicuję. Tam czuję uczucie, chociaż ona się go wypiera. A Cole'a niech coś zeżre. No i cieszy mnie to, że jednak ma być negatywną postacią, jak napisałaś mi w jednym z komentarzy - ulga taka, że nie wiem ;) To dziwne, bo zwykle lubię seksownych dupków, ale w przypadku tej postaci coś poszło nie tak, niemniej Daniel... Daniel ostatecznie się wybronił ^^
Malutka uwaga: "w którym karzę ci odejść". Jakby chciała go ukarać, to "karzę" byłoby jak najbardziej poprawne. Ale skoro mówimy o rozkazach, to ona mu coś "każe". Chyba już drugi raz Ci się te dwa czasowniki mylą ;)
Pozdrawiam,
Nessa.
We wtorek, jak się źle czułam, położyłam się rano z telefonem w ręku i zaczęłam kontynuować czytanie Twojego bloga. Uwierz mi, nic mi tak humoru nie poprawiło, jak właśnie ta historia! Energia na cały dzień!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię, że nie komentuję każdego rozdziału po kolei, ale gdy już coś przeczytam i nie komentuję na bieżąco, potem nie mogę się odnaleźć... Dlatego postaram się w telegraficznym skrócie przedstawić Ci w tym komentarzu, co czułam, jak czytałam poprzednie rozdziały. Wspominałam już chyba, że jestem chaotyczna, prawda? Wybacz to totalne nieuporządkowanie, chyba nigdy się nie nauczę...
W każdym razie - zacznijmy od Cole'a, który wydał mi się megamega seksowny i słodki, starając się o zainteresowanie Cat. Sama scena, gdy już niemal mieli uprawiać seks i przerwał im Daniel, była genialna! Choć powiem Ci, że miałam na niego nerwy. Ale wynagrodziłaś mi to wesołą rozmową na dywaniku u Marlene. Ogólnie - trójkąt Cat - Cole - Daniel jest dobrym wątkiem, a ja lubię wątki miłosne, więc dla mnie w ogóle jest genialny. Często łapię się na tym, że zwracam uwagę właśnie na relacje bohaterów, aniżeli na to co najważniejsze... Nieuchronna romantyczka, cóż poradzić :D
Śmiałam się jak głupek, gdy Daniel wraz z Cat ugrzęźli na strychu, podczas gdy Marlene oddawała się bardzo... przyjemnym czynnościom :>
No i właśnie, widzisz jak to ze mną, cholera, jest? Zamiast się skupiać na tym, że wreszcie poznaliśmy Dominique, ja nadal gadam o związkach... A Dominique okazała się tajemnicza, a w moim mniemaniu też nieszczęśliwa. Przemieniła się w Nocnego, zaatakowała Akademię, a Cat pochodzi z jej linii krwi. W zasadzie to można chyba powiedzieć, że jest drugą nią. Nie mogę się doczekać, żeby przeczytać, co stanie się dalej, bo robi się coraz ciekawiej!
A teraz znowu powrót do związków - ja tam widzę Daniela i Cat razem. Cole'a lubię, bo jest łobuzem, a łobuzi generalnie są fajni, ale to Daniel ostatnio bardzo u mnie zaplusował. Nie potrafię Ci powiedzieć, dlaczego. Podświadomie porównuję ich do Peety i Gale'a, i jak pewnie się domyślasz, Daniel odgrywa Gale'a, do którego mam słabość. Przepraszam za takie porównanie, ale dosłownie wszędzie teraz widzę Igrzyska i muszę ochłonąć. Ale jeszcze chwilę to pewnie potrwa :D
Przez te kilka rozdziałów utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że Catherine jest świetnie wykreowaną bohaterką. Nie jest mdła, nie jest też zbyt przesadzona, za co wielkie gratulacje dla Ciebie!
Myślę, że zaraz zabiorę się za następne rozdziały i przeczytam ze dwa - i teraz będę komentować na bieżąco! :D
A, i jeszcze odwołam się do komentarza, który zostawiłaś u mnie, za który, swoją drogą, serdecznie dziękuję! :*
Nie czytałam Sekretu Julii, ale jeśli ta trylogia wywołała w Tobie takie emocje, to głęboko się zastanawiam, by poprawić ten błąd :D Potrzebuję czegoś dobrego, a że ostatnio wręcz pochłaniam książki, nowości zdecydowanie się przydadzą.
Tak Ci zazdroszczę, że byłaś na maratonie :( Też chciałam jechać, ale nie wyszło.. I do teraz nie oglądałam drugiej części Kosogłosa i po prostu aż mnie ściska w środku, bo nie mogę znaleźć porządnej wersji w internecie, mimo że premiera była już dość dawno :(
No dobra, teraz będę uciekać czytać dalej, także spodziewaj się kolejnego kometarza. :D
Ściskam! :*
Cieszę się, że ci się podobają zarówno wątki, jak i bohaterowie :) Na temat tych ostatnich słyszałam już naprawdę wiele. Aż w pewnej chwili zaczęłam się zastanawiać, czy nie skasować bloga i nie uciec w cholerę od pisania! No ale oto jestem, zakończyłam część pierwszą i jestem z niej względnie zadowolona ;)
UsuńTo tylko taka mała dygresja w związku z Twoją sytuacją :))
Porównywanie postaci nie jest złe. Sama to robię- niestety bądź stety. TAKŻE WYBACZAM! :D
Oj tak, maraton... Walczyłam z rodzicami, żeby mnie na niego puścili przez dwa tygodnie xd No i wywalczyłam!Niczego nie żałuję. Tak jak pisałam u Ciebie- wspaniałe doświadczenie. Zważywszy na to, że Igrzyska Śmierci jako jedne z nielicznych mają, moim zdaniem, najlepsze ekranizacje. Gra aktorska, efekty specjalne, odwzorowanie historii... Ech, aż bym sobie jeszcze raz obejrzała wszystkie części od nowa :D
Miłego czytania! :)
I nie wymagam komentarza pod każdym rozdziałem ;) Wystarczy mi świadomość, że czytasz.
Klaudia99
Wspólne mieszkanie... emmm... nie gra mi to. Choć może dlatego, że to był najpowszechniejszy motyw zbliżenia do siebie bohaterów, gdy zaczynało się blogowanie? (Pamiętam że gdy czytałam jeszcze ff o HP, to zazwyczaj Hermiona i Draco lądowali w jednym pokoju - i właśnie poczułam się staro...) A już jak sama dyrektorka stwierdziła, że oni są w takim wieku, że tylko jedno im w głowie, no bo w sumie są, nie?
OdpowiedzUsuńJuż chyba bardziej trafiłoby do mnie, gdyby chciała zamknąć Cat na poddaszu. :D