niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 12


Jamie Scott- Unbreakable

" Gdy gubisz się i walka jest przegrana,
twoje serce zaczyna pękać i potrzebujesz kogoś.
Zamknij oczy, obejmę cię.
Sprawię, że będziesz niezniszczalna..."


Trudno powiedzieć, jak się w tej chwili czułam. Nie wiedziałam już czy jestem zaskoczona, wystraszona czy wściekła. Możliwe, że wszystko na raz. Ale w żaden sposób nie okazałam swoich uczuć. Po prostu siedziałam jak siedziałam i tępo wpatrywałam się w przestrzeń.
Słyszałam szlochanie Lydii za moimi plecami, Daniela, który nerwowo zaczął krążyć po gabinecie i, mimo karcących spojrzeń Marlene, odpalającego papierosa za papierosem. Nikt z nas jednak nie odzywał się przez bardzo długi czas. W międzyczasie starałam się wszystko sobie poukładać, pogodzić się z losem, który Marlene przedstawiła zaledwie jednym zdaniem. Chciałam stąd wyjść, przejść się na spacer, jakoś ochłonąć. Ale byłam sparaliżowana. Chciałam płakać, ale nie byłam w stanie uronić ani łzy. Chciałam krzyczeć, ale głos nie wydostawał mi się z krtani. Więc tylko siedziałam.
Zaczynałam rozumieć, dlaczego ksiądz Władimir oferował Dominique jedynie modlitwę. Nie było innego wyjścia z jej sytuacji jak tylko śmierć. Ktoś musiał Ją - MNIE - zabić, by nikomu więcej nie stała się krzywda.
A więc jednak umrę...
- Ja jednak pytałam, dlaczego ród nie wygasł na Dominique - zauważyłam w końcu, mając dość ciszy.
- Bo koniec pamiętnika nie oznacza końca historii Kateriny. Tak jak mówiłam, to dopiero początek. Jesteś gotowa, by poznać resztę?
Wzruszyłam ramionami.
- Teraz już chyba nie ma odwrotu.
Marlene westchnęła i odchyliła się w fotelu, przygotowując się do opowieści.
- Wszyscy próbowali pomóc Dominique. Przeprowadzano na niej... egzorcyzmy, by wygnać z niej demona. - Wychwyciłam ten moment zawahania w głosie Marlene i już wiedziałam, że egzorcyzmy były zbyt łagodnym określeniem nazywającym tortury, którym poddawano Katerinę. Zatkałam usta dłonią, by nie zwymiotować. - Ale to nie pomagało. Z Dominique było coraz gorzej.
- Mów o czymś, czego nie wiemy - warknął zirytowany Daniel.
- Dominique nie byłą zwyczajną Dzienną. Posiadała zdolności, których Nocni pragnęli. Ponoć jej krew potrafiła uwolnić Nocnego z życia w wiecznym mroku. Poza tym mogła uleczać ludzi a nawet ich wskrzeszać, widziała przyszłość a ponadto miała nader rozwiniętą perswazję. Pewnego dnia zmusiła swego ukochanego Jonathana do ucieczki. Przechytrzyli strażników, uczniów. Wszystkich. Po prostu zniknęli i słuch po nich zaginął.
Marlene na chwilę urwała a ja wiedziałam, że reszta historii nie prezentuje się lepiej.
- Nie na długo jednak - kontynuowała dyrektorka. - Wkrótce potem Katerina zebrała armię Nocnych i zaatakowała Akademię, chcąc w ten sposób zemścić się na ludziach, którzy ją prześladowali.
- Współpracowała z Nocnymi? - wykrztusiłam.
- Była ich Królową.
Poczułam się tak, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
- Co?!
- Catherine. - W oczach dyrektorki dostrzegłam ból i łzy. - Według zapisków księdza Nocni wołali Katerinę. Podobno bez przerwy o nich mówiła. Nie czuła się Dzienną. Prowadziła nocny tryb życia i... I żywiła się ludzką krwią.
- Przynajmniej do czasu - wtrącił John. - Jak myślisz, Cat, dlaczego takie małe chuchro jak Dominique zostało Królową Nocnych? Przecież mogli ją zabić, wypić jej krew. Jaki mogli mieć z  niej pożytek?
Pokręciłam głową. Nie byłam w nastroju na zabawę w detektywa.
- Ponieważ Nocni się jej bali. Nie dziwota, skoro żyła dzięki ich krwi. Wbrew pozorom była to kobieta bezwzględna, dążąca do spełniania swoich celów. Zaimponowała Nocnym swoją wolą walki. Poza tym kochali ją. Szczerze i bezwarunkowo. Nocni to potwory bez serca, nie potrafiące kochać monstra. Ale w stosunku do niej żywili gorące uczucia.
- Więc... Dominique zjednała się z Nocnymi i zaatakowała Akademię - przypomniał Daniel. Niemal słyszałam pracujące w jego głowie zapadki i przekładnie. - Co było dalej?
- To była rzeź. Zginęło wiele wampirów, Nocnych jak i Dziennych. - Marlene się wzdrygnęła. - Łącznie z Dominique i jej Jonathanem. W chwili swojej śmierci rzuciła klątwę na następczynieę swojego rodu. Nikt nie wziął tych słów na poważnie. Uważano, że ugodzona w pierś Dominique mamrocze w agonii. 
- Jednak chwilę potem okazało się, że Katerina była w dziewiątym miesiącu ciąży - dodał John, zakładając ręce na piersi.
Wbiłam się głębiej w fotel, przymykając powieki. Klątwa, sobowtór, męczeńska śmierć i cudowne dziecko. Tylko moja rodzina mogła być tak porąbana.
- Nikt nie wiedział, jak do tego doszło - mówiła dalej Marlene. - Jak wiadomo, Nocni nie mogą rozmnażać się między sobą. Dlatego głównie z ciekawości wyciągnięto dziecko z łona martwej Dominique.
- Dziewczynkę wychowano w murach Akademii jak normalne dziecko. I, ku zdziwieniu wszystkich, ona naprawdę była normalna. Może odrobinę sprawniejsza, silniejsza, piękniejsza. Ale normalna, nie licząc daru przewidywania przyszłości dotykiem, który ujawnił się w dniu jej siedemnastych urodzin.
- Mała Dominique mogła chodzić za dnia, zwierzęca krew w zupełności odpowiadała jej potrzebom. Była tak łagodna, tak dobra... Zupełnie jak jej matka, nim zaczęła tracić rozum.
- Więc mała Dominique przewidywała przyszłość - zauważył Daniel, jak zwykle sztywny i rzeczowy. - O tych zdolnościach wspominał John?
- Tak - odparła Marlene. - Kolejne Iwanówny potrafiły coś innego, jednak nie bardziej niebezpiecznego. Córka drugiej Dominique widziała przeszłość, za to jej córka potrafiła w nikłym stopniu uleczać ludzi.
To się składało w skomplikowany wzór, który już rozgryzłam.
- Córki kobiet z rodu Iwanow otrzymywały po jednej ze zdolności Dominique. Ale to nie tak brzmiała klątwa, prawda? To tylko jej skutek uboczny, czyż nie?
Marlene przyglądała mi się w milczeniu. Jej twarz przybrała smutny wyraz.
- Pomogę ci jak potrafię, Catherine, ale...
- Jak brzmiała klątwa?! - Daniel przerwał jej mdły wywód.
Wiedziałam, że on już wie. Podobnie jak ja miał jednak iskierkę nadziei.
Niestety złudnej nadziei.
Marlene zamilkła, spuszczając wzrok na swoje dłonie. John udawał zainteresowanego widokiem za oknem. Lydia nadal płakała, ale wodziła wzrokiem po każdym z nas. Daniel zniecierpliwiony uderzył pięścią w ścianę.
- Marlene!
- To mnie przepowiedziała Dominique - wyszeptałam w końcu. Teraz już i tak nie było odwrotu. - Zapowiedziała swojego sobowtóra, który spełni ostatnią wolę Kateriny Iwanow, Królowej Nocnych...


Dyrektorka pozwoliła nam dziś już nie wracać na zajęcia. Dostaliśmy wolne do końca dnia, aby poukładać sobie w głowie wszystkie "nowości". Jej słowa, nie moje. Ja bym to nazwała nieco mniej cenzuralnie.
Poza tym... czy coś takiego da się "poukładać"?
Wróciliśmy do mojej sypialni i każdy na swój sposób starał się dostosować do rozkazu Marlene. Lydia obżerała się słodyczami aż do zemdlenia, a Daniel krążył po pokoju, odpalając papierosa za papierosem. Nie okazywał żadnych emocji. Całą swą wściekłość i jednocześnie bezradność ukazywał, rozżarzając koniec swojego papierosa niemal do czerwoności.
A ja... Ja po prostu leżałam na łóżku i liczyłam prawie niewidoczne w dziennym świetle gwiazdki na suficie. Cały czas było ich tylko dwadzieścia, ale powtarzałam tę czynność do znudzenia, bojąc się, że którąś przegapiłam.
To głupie. Minęły sto sześćdziesiąt cztery lata. To prawie dwa stulecia. I dopiero teraz klątwa Dominique miała się ziścić? Półtora wieku Iwanówny zmagały się z efektami ubocznymi klątwy. Ale to na mnie miało spaść całe jej brzemię. Dlaczego? Kto, do cholery, aż tak mnie nienawidzi?!
Ja... Zawsze wiedziałam, ze jestem inna. Chciałam być inna, wyjątkowa. Ale nie aż tak. Wystarczyło mi, że przez szesnaście lat musiałam się męczyć z fioletowymi oczami, potem się ukrywać. A żeby od razu stawać się Królową Nocnych? Widzieć przeszłość, przyszłość, WSKRZESZAĆ LUDZI? Po co mi to? Mało już się nacierpiałam? Nocni odebrali mi wszystko. Przez nich stałam się tym, kim się stałam. A teraz mam ich pokochać? Ot tak? Bo co, bo umierająca kobieta miała taki kaprys? Nienawidzę Nocnych chyba jeszcze bardziej niż tej szkoły. Nigdy się do nich nie przyłączę. Nawet po śmierci.
Chciałam, by moje fioletowe oczy przysłużyły się większym celom niż wyrywanie przystojniaków. Ale nigdy nawet nie śniłam, że czeka mnie takie bagno. Nawet nie chciałam śnić o przekleństwie i posadzie Królowej największych potworów, jakie chodzą po tej Ziemi.
Mama wiedziała. Od zawsze. Farbowanie włosów, soczewki. To wszystko miało na celu ukrycie mojej prawdziwej tożsamości. Od kiedy tylko skończyłam piętnaście lat miałam wrażenie, że Mama przygląda mi się coraz rzadziej. Jakby bała się, że zobaczy coś, czego nie powinna.
Inni rodzice wyrzuciliby wymalowaną, ufarbowaną na wiśniową czerwień nastolatkę z domu. A moi to tolerowali. Wręcz mnie do tego zachęcali. Co sobota Mama zabierała mnie do drogerii po coraz to nowsze i mocniejsze kosmetyki. Zaczynałam od tuszy do rzęs a skończyłam na eyelinerach i perfekcyjnych, kocich kreskach. Technikę makijażu miałam opanowaną do perfekcji. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że wraz z nią opanowałam też technikę KAMUFLAŻU.
W końcu roześmiałam się, by dać upust negatywnym emocjom. Gdy to nie pomogło, zaczęłam szlochać. Mocniej i mocniej, aż zaczynało mi brakować tchu. Łkałam w poduszkę aż zabrakło mi łez a palce rozbolały mnie od kurczowego ściskania materiału. Jednak nawet płacz mi nie pomógł. Fizycznie czułam się świetnie. Minęło przerażające pragnienie, mdłości, światłowstręt i ból kłów. Psychicznie jednak czułam się całkowicie rozbita. Miałam ochotę zbudować bazę z poduszek, schować się w niej i szlochać dalej - z dala od ludzi, świata i tej popieprzonej klątwy. Byłam jednak na to zbyt słaba. Zostałam więc na łóżku w pozycji embrionalnej, ignorując wszystko i wszystkich.
Łącznie z niecierpliwym łomotem do drzwi.
Usłyszałam, że drzwi otworzył ktoś inny. Chyba jednak ten ktoś nie był zadowolony z efektu swoich działań, bo usłyszałam trzask podsuwanego w górę okna i zgrzyt otwieranej zapalniczki.
Czyli drzwi otworzył Daniel.
- Kotku?
Aaaa. Nowo przybyłym był Cole. To wszystko wyjaśnia.
Znów zaczęłam szlochać. Nie chciałam, żeby mnie taką zobaczył. Nie chciałam być sobowtórem Dominique.
Nie chciałam żyć.
- Odwal się od niej - warknął Daniel. - Cat musi poukładać sobie pewne sprawy w samotności.
- To po co tu jesteś? - szczeknął Cole, głaszcząc mnie po plecach. - Cat, kochanie...
Daniel prychnął. Usłyszałam jakiś szelest, co mogło oznaczać, że Lydia zakończyła swą ucztę i w końcu wstała.
- Idę na spacer - obwieściła. - Zaraz zwariuję.
Roześmiałam się przez łzy.
- Ty zwariujesz?
Nie musiałam nawet na nią patrzeć, by wiedzieć, że zrobiło jej się głupio.
- Cat...
- Co tu się dzieje? - przerwał jej Cole. - Cat, spójrz na mnie. Chyba mam prawo wiedzieć, co się dzieje z moją dziewczyną!
Ktoś się zakrztusił. Lydia już nie jadła, więc podejrzewałam, że to Daniel dymem.
- Ja nic ci nie powiem - rzuciła Thompson. - Cat to moja przyjaciółka. Dopóki sama cie nie poinformuje, ja nie puszczę pary z ust.
- Czy chodzi o to, co o niej mówią?
Usiadłam gwałtownie, nie odwracając się w stronę Turnera. Byłam świadoma, że po takim płaczu, wyglądam zapewne jak szop pracz na kacu. Nie chciałam, by mnie taką oglądał.
- Co o mnie mówią? - wyszeptałam przerażona.
Po tym, co odstawiłam rano, mogłam spodziewać się najgorszego.
- Catherine...
- Odpowiedz! - zażądałam, gwałtownie odwracając się w jego stronę. - Co o mnie mówią, Cole?
Turner z westchnieniem starł kciukiem łzę z mojego nosa.
- To nic, Cat. Ja i tak wiem, że to nieprawda.
Zacisnęłam powieki. Byłam zmęczona.
- Cole, powiedz mi, co o mnie mówią?
Znałam odpowiedź, nim mi ją podał.
- Że świrujesz.
Powoli wstałam i zaczęłam spacerować po pokoju. Otarłam policzki, choć wiedziałam, że na niewiele się to zda. Tusz już zasechł, tworząc czarne pręgi na mojej skórze, ale nie dbałam o to. Świat walił mi się na głowę. Dziwne, żebym pozostawała jednocześnie piękna i silna.
Wyrwałam Danielowi papierosa z ręki i zaciągnęłam się. Dym drapał mnie w gardle, ale była to przyjemna odmiana bólu.  Spotkałam się dziś już z gorszym.
Oddałam Shane'owi papierosa, wypuszczając w jego kierunku obłoczek dymu.
- Jak już stracisz płuca, to ci je naprawię - obiecałam, siląc się na uśmiech.
Daniel przyjrzał mi się skonfundowany.
- Cat...
Poklepałam go po ramieniu.
- Potem podziękujesz, towarzyszu. - Spojrzałam na Lydię, która koniec końców nie poszła na żaden spacer. - A tobie naprawimy kieł. Co ty na to?
- Cat, skarbie, połóż się z powrotem - zasugerowała łagodnie. - Bredzisz jak cholera.
- Czuję się świetnie - zbyłam ją i podeszłam do Cole'a, który z zaskoczoną miną siedział na moim łóżku. - A ty, Turner... Jesteś zniszczony do cna. Ciebie nie będziemy jednak naprawiać. Taki mi się podobasz.
Na perfekcyjnym dotychczas czole Cole'a pojawiła się zmarszczka zwątpienia.
- Shane, stary, ty jesteś pewny, że to są zwykłe papierosy?
Zaśmiałam się cicho i podeszłam do niego. Pochyliłam się i odcisnęłam na jego ustach słodki pocałunek. Odwzajemnił go, choć pozostawał nieco spięty.
- Czuję się wspaniale, kochanie - wyszeptałam, patrząc prosto w jego jadeitowe oczy. - Później ci wszystko wyjaśnię, dobrze? Wróć na lekcje, proszę.
Jego źrenice rozszerzyły się na ułamek sekundy. Potem jednak zamrugał, więc nie wiedziałam czy to aby na pewno mi się nie przewidziało. Dziś byłam zdolna do wszystkiego...
Cole wstał, pocałował mnie w policzek i pożegnał się z resztą skinieniem głowy. Następnie wyszedł, nie mówiąc nic. Zero sprzeciwów. Po prostu wyszedł, pozostając seksownym jak diabli.
- Coś ty mu zrobiła? - wykrztusiła Lydia, przerywając ciszę.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Poprosiłam go, by wyszedł.
- Ale jego oczy... - Wampirzyca urwała pod naciskiem stalowego spojrzenia Daniela. - Już nic.
- Świetnie. - Klasnęłam w dłonie jak dzieciak uszczęśliwiony gwiazdkowym prezentem. - To może skończymy pamiętnik?
Daniel posłał w moim kierunku długie, pytające spojrzenie.
- Nie umiesz udawać, Cat.
Wywróciłam oczami.
- Ja niczego nie udaję. Naprawdę czuję się dobrze.
Ale Daniel miał rację i doskonale o tym wiedział. Mogłam się śmiać i żartować, ale w głębi duszy byłam przytłoczona. I przerażona. Przeżyłam już wiele. Ale jeszcze nigdy moja przeszłość nie była tak niepewna.
Ktoś znów zaczął dobijać się do drzwi. Właśnie zabierałam się za demakijaż, więc nie byłam w nastroju na pogaduchy. Otworzyłam je z całą wściekłością, jaka się we mnie kumulowała.
- Czego?
Po drugiej stronie stała Marlene.
- Pakuj się, Catherine. Od dziś będziesz mieszkała z Danielem w sypialni dla nauczycieli.


***

Witam ponownie! A jednak, potrafię dotrzymywać niektórych obietnic! :))

Rozdział króciutki (znów) ale miałam dziś mnóstwo roboty. Już oczy mnie bolą od siedzenia przed komputerem. Prezentacja na biologię, rozdział. No i nowy szablon! :D Nie żałuję jednak zmarnowanego czasu, bo efekt baaardzo mi się podoba!

Czytelników mi ubywa... Oj, niedobrze! Proszę więc, jeśli czytasz, zostaw po sobie jakiś ślad :) Dla Ciebie to chwila, a dla mnie ogromna fala motywacji! Możesz zostawić nawet komentarz o negatywnej treści. Hejty również są niezwykle motywujące! Wszystko, bylebym nie miała wrażenia, że piszę do ściany...

Buziaki!
Klaudia99












14 komentarzy:

  1. Witaj Kiełku <3
    Przyznaję się bez bicia – nawaliłam na całej linii jeśli chodzi o komentowanie ;(
    I nawet nie wiesz jak mi z tego powodu przykro.....
    Nie będę już tłumaczyć tych swoich beznadziejnych opóźnień, bo to chyba nie ma sensu ;/ Po prostu nie wyrabiam się z pogodzeniem tego wszystkiego.. Masz prawo skopać mi tyłek!
    Ale wiesz, że całą swą duszą jestem przy Tobie i dzisiaj nadrobiłam wszystkie trzy zaległe rozdziały ;)
    To bomba za bombą ;D Rozwikłanie tajemnicy Dominique było po protu jak porażenie piorunem! Nigdy bym się tego nie spodziewała!! I szczerze zaczęłam się zastanawiać czy Twoja wyobraźnia ma w ogóle jakieś granice?! Zresztą co za głupie pytanie! Przecież wiem, że nie!
    Powiem Ci tak i to z ręką na sercu, z góry dostałaś wielki talent i Twoim zadaniem jest po prostu pisać i rozwijać go na wszystkie horyzonty ;D
    I mówię to całkowicie szczerze, nie dlatego, żeby coś napisać, ale dlatego, że tak czuję i po prostu nie potrafiłabym po przeczytaniu tych jakże wspaniałych rozdziałów, pozostawić Cię bez bez komentarza ;)
    Pamiętaj, że zawsze jestem z Tobą w 100% szczera, zawsze możesz na mnie liczyć, kochanie i że piszę Ci te wszystkie pochwały bo całkowicie na nie zasługujesz ;)
    Tyle się działo w tych trzech rozdziałach:
    - odkrycie pokoju Dominique, a może raczej więzienia,
    - jakże ważny pamiętnik,
    - pocałunek z Danielem ;)
    - płomienny seks pani dyrektor z Johnem ( uśmiałam się, kochana ) hehe ;) oj Marlene wygrywa wszystko!!
    - przypominający o sobie Cole,
    - jakże genialnie rozwijająca się przyjaźń młodych wampirzyc ;D
    - no i oczywiście to, że DOMINQUE ZMIENIAŁA SIĘ W NOCNEGO!!!!!!
    Czyli to znaczy, że nasz Cat też się zmieni w Nocnego? Tak ? ;D
    Mistrzowska akcja, kochana!!
    Rozdziały wyszły Ci przerażające, skarbie ;) Zawsze gdy czytam moja wyobraźnia bardzo mocno pracuje, a więc gdy czytałam tak wspaniałe opisy, a zwłaszcza te emocjonalne to moja wyobraźnia wręcz szalała!!
    Piszesz historię, która potrafi wyciskać z czytelnika hektolitry łez, rozśmieszać do bólu brzucha, miażdżyć emocjonalnie i wciągać tak mocno, że zapomina się o stosie książek, które leżą na stole ;)
    Dziękuję Ci, że mi to dałaś!!
    Kocham Cię i to bardo mocno!!
    Weszłam ostatnio do księgarni z koleżanką i czytałyśmy sobie opisy książek na obwolutach i myślę sobie tak, że bardzo jest dużo książek o prawie wręcz schematycznych fabułach, o tych samych bohaterach ( mam na myśli ich charaktery). Bardzo wiele historii jest do siebie podobnych
    „oni się w sobie zakochują, ale los im się sprzeciwia i nie mogą być razem i cierpią i ble ble” że aż mnie mdli ;/ Oczywiście nie wszystkie książki takie są, ale nie oszukujmy się, że w wielu to właśnie tak wygląda....
    I ja bardzo dziękuję wydać około czterech dych za tak schematyczną książkę, skoro wiem, że wejdę na tego bloga i dostanę całkiem oryginalną historię, z mistrzowską fabułą, świetnie zarysowanymi postaciami, z genialną autorką, z moją kochaną Cathrine Evans i to całkiem za darmo ;)
    Choć wiem, ile czasu tracisz na pisanie i ile kosztuje Cię to pracy, ale robisz to co kochasz najbardziej i wkładasz w to całe serce, co widać i to jest najpiękniejsze!! <3<3
    Mam nadzieję, że kiedyś Twoją książkę znajdę w księgarni i będę mogła osobiście odebrać od Ciebie autograf ;***
    Kocham Cię mocno, możesz zawsze na mnie liczyć, mała <3
    Ściskam Cię z każdej odległości <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe zaczym ja napisałam ten komentarz Ty zdążyłaś opublikować nowy rozdział ;D to ja się biorę za czytanie 12 i albo dziś póżno wieczorem, albo w ciągu najbliższych dni pojawi się komentarz ;)

      Usuń
    2. Vicky! A myślałam, że wir pracy i nauki porwał mi Cię już na zawsze! :))
      Cieszę się, że wróciłaś, mała. Chociaż nigdy nie wątpiłam w to, że wciąż jesteś duszą i sercem przy tym opowiadaniu. Dzieki Tobie powstał ten blog, wiec wierz mi, czuję Twoją obecność nawet wtedy, gdy nie komentujesz i znikasz z bloggera na długie dni pochłonięta wkuwaniem biologii i matmy :))
      Jak zwykle zalałaś mnie przeogromną falą motywacji! Ostatnio zaczęłam wątpić w sens tego opowiadania, w spieprzonych bohaterów, zbyt mało opisów i akcji... Wystarczyło jednak kilka Twoich słów, a ja mam uśmiech na twarzy i nową energię do pisania! Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem Ci za to wdzięczna! :**
      Od razu mistrzowsko, genialnie i perfekcyjne na tyle, by wydać książkę! Nie przesadzasz? :)) Coś mi się wydaje, ze nie tylko ja tutaj mam nieograniczoną wyobraźnię :D
      Jeszcze raz za wszystko dziekuję! Jesteś, nawet jeśli przy małych poślizgach, ale jesteś :)) A to jest dla mnie ważniejsze niż każdy Twój komentarz :))
      Ja również bardzo Cię kocham! To niemożliwe, zakrawające nawet na jakąś fantastyczną opowieść, ale to prawda. Praktycznie w ogóle sie nie znamy, ale jesteś mi bliższa niż ktokolwiek inny :))
      Ślę moc uścisków i całusów! I wracaj mi szybko na swojego bloga, bo Cole czy Daniel mogą sobie tylko pomarzyć o byciu tak fantastycznym jak mój James :)) <3
      Trzymaj się, maleńka! :**
      Twoja S.Z.W.J.H.P.G
      A teraz właściwie Klaudia99 :))

      Usuń
    3. "Od razu mistrzowsko, genialnie i perfekcyjne na tyle, by wydać książkę! Nie przesadzasz? "
      Kiełku! Ja Cię tu zaraz postawię do pionu ;) Nie przesadzam! ;D Czytałam ostatnio książkę, która gościła w oknie wystawoym księgarni obok której dość często przechodzę, więc ją kupiłam no bo taki opis piękny, w dodatku tak bardzo polecana, niby jedna z najlepszych w księgarni.... i co? Sprawiła, że po prostu odechciało mi się już romansów.... I byłam po prostu w szoku, że tak mogę powiedzieć, beznadziejna książka, zajmuje jedno z pierwszych w księgarni i jeszcze ma tak obiecujący wstęp, a zmarnowałam na nią tyle czasu, bo po prostu w mojej opinii tego się czytać nie dało ;/
      Dlatego, kochanie moje, wiem co mówię ;D
      To opowiadanie jak najbardziej nadaje się na ksiązkę, która mogłaby leżeć na pierwszych pułkach i wystawach okiennych księgarni ;) Bo to co Ty piszesz, to jest coś oryginalnego, coś pięknego, nowego, bohaterowie są tak świetnie wykreowani, że porywają aż do utraty sił ;) Stworzyłaś coś pięknego, Kiełku, a przede wszystkim coś Twojego własnego <3
      Z czego możesz być bardzo dumna!
      Ja zawsze będę stała za Tobą murem, pamiętaj o tym! ;D
      A jeżeli jeszcze raz powiesz mi, że przesadzam, że to nadaje się na książkę, to się policzymy hehehe ;D Kocham Cię po prostu ;)
      "Praktycznie w ogóle sie nie znamy, ale jesteś mi bliższa niż ktokolwiek inny :)) "
      Uwierz mi, że też tak mam ;) Jesteś dla mnie kimś bardzo bliskim, kimś kto mnie rozumie, pocieszy, podniesie gdy upadnę ;D
      W gruncie rzeczy to wydaje mi się nawet, że mamy podobną wyobraźnię, wiesz Kiełku ? ;D
      Kocham Cię tak bardzo, że aż za bardzo <3 <3
      I z góry Cię przepraszam, ale dziś nie dam rady skomentować tego rozdziału, bo mam jeszcze trochę roboty, ale za kilka dni na pewno ;D
      Bo nie chcę Ci zostawiać jakiegoś krótkiego komentarza, wiesz, że ja lubię konkrety hehe ;D
      Kocham i do napisania, Kiełku :*****







      Usuń
    4. Och, Vicy... No kocham Cię, no :D <3
      Buziaki, skarbie :**

      Usuń
  2. Ajajajja kocham Cię! Uwielbiam, ubóstwiam za to, że tak szybko dodajesz rozdziały! Pokochałam tą historię i czuję, jakbym czytała najukochańszą książkę. Nie mogę się doczekać dalszych losów bohaterów, po prostu, gdy jestem tutaj, na twoim blogu, czuję jakbym przeżywała te sytuacje z nimi, to naprawdę rzadko się zdarza w moim przypadku!
    Catherine ma ciężko, współczuję jej, ale podobało mi się to, jak zahipnotyzowała Cole'a i obiecywała wszystkim, że ich uleczy (taka pewna siebie, bad girl :D).
    Ciekawa historia, z Dominique i tymi sobowtórami, klątwą. Intryguje mnie ciąg dalszy, eh, aż trzęsie mnie z emocji.
    Niby szala przechylała się w stronę Cole'a i Cat, ale... te wspólne mieszanko z Danielem, kurcze, sama nie wiem! Chcę to zobaczyć (przeczytać)! Coś czuję, że będzie ciekawie (i gorąco... xd).
    Naprawdę podziwiam cię za to, co tworzysz i chciałabym kiedyś czytać po raz kolejny tą historię, ale na papierze :)
    Kochana, pozostanę twoją wierną fanką, mogę ci to obiecać, ponieważ nawet o trzeciej rano wstanę, gdy dodasz nowy rozdział!
    Dziękuję ci za uśmiech na mojej twarzy, gdy zobaczyłam informację o nowym rozdziale.
    Ściskam i przesyłam dużooo weny
    Elena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak poza tym, piękny szablon! Bardzo przypadł mi do gustu :)

      Usuń
    2. Dziekuję bardzo! Za komplementy, za wsparcie, za obecność... Za to, że jesteś :))
      Radością jest dla mnie sprawianie Ci przyjemności :)) Wiedząc, że mam przy sobie takie osoby jak Ty, chcę rzucić wszystko w cholerę i pisać, pisać, pisać... Tylko dla Was!
      Również ściskam! :**

























      Usuń
  3. Hej!!!! Przepraszam, że tak późno, ale w weekend miałam gmąch gości!!! No nic rozdziałek boski ;*** proszę pisz następny! Amelia <33 ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah! Ale to nie nie koniec mojego komentarza nie, nie! :D Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz! :D :D Uuu... Cateł zaczyna mieć bzikaa!! :OO O lol jak ja teraz na punkcie Reziego xD i filmu/bajki "Jak wytresować smoka" xD haha :D :D No nic wracamy do rozdziału :) Nie będę komentować poprzedniego, bo skomentuję dwa w jednym xD :D haha. No dobra. Kropka nienawiści. xD :D :D :D Okejjjj!!! Wracamy na ziemię Melaaa!!!! :P Gadam sama do siebie nie dobrze ze mną chyba ja zaczynam świrować a nie Cat xd :D :D :D Boski, boski, boski, boski, boski, boski, boski, boski, boski, boski, boski, boski, boski i jeszcze raz BOSKI! ;*** Kocham cię! ;**** :**** :**** ;**** 8) 8) Amelia <3 <33 <3 <33

      Usuń
    2. PS. W pewnej chwili pomyślałam że pomyliłam blogi xD xD haha. :) :D :D :D :D :D Amelia (Mela) ;**

      Usuń
    3. Widzę, że mam nowe komentarze, podekscytowana otwieram rozdział... A tu tylko ty. Ech, no nic. Może innym razem skomentuje ktoś ciekawszy...
      Żarty żartami ( bo to był żart) ale fajnie ze wpadłaś :)) Na ciebie zawsze mogę liczyć. Nawet jesli przez omyłkę wchodzisz na "nie tego bloga" :'D Ale to ten, spokojnie. Po prostu troche Cię tu nie było.
      Nowy rozdział juz napisany, będzie w piątek. Wytrzymasz tyle? :))
      Buziaki!

      Usuń
  4. Cole… Wdech, wydech, wdech…
    Dobra, już mi lepiej – a teraz od początku.
    Klątwa przerywająca, ale o dopracowana, co dla mnie jest najmocniejszym atutem tego opowiadania. Cat jest przerażona i ironiczna jak diabli, ale trudno jest mieć do niej o to pretensje. Nic dziwnego, że Dominique zwariowała, chociaż to chyba zbyt mocne określenie.
    To jednak nie wyjaśnia… dlaczego? Skąd ta przemiana w Nocną. Czyje było to dziecko? Jej partnera? Dlaczego…?
    Mam wrażenie, że matka i tragedia, która spotkała rodzinę Cat oraz jej przyjaciele, okażą się wybawieniem w najmniej oczekiwanym momencie. Ona będzie ich potrzebowała – a Dominique nie miała nikogo. Jak to się skończy? Nie wiem, ale jestem zaintrygowana.
    Końcówka (Cola pomijam celowo, chociaż gdyby kazała mu odwalic się na dobre…) wprawiła mnie w konsternację. Marlene działa, ale która dyrektorka każe dziewczynie mieszkać z chłopakiem? To trochę naciągane, ale że to Daniel, to nie bd się czepiać ;)
    Nessa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *klatwa przerażająca ;) Uwielbiam słownik na iPodzie ^^

      Nessa

      Usuń