piątek, 14 czerwca 2019

Od Autorki


Upewnij się, że czytałeś epilog 😥🔙








The Civil Wars - Dance me to the end of love









Poznań, 14 czerwca 2019 roku




Drogi Czytelniku!

Nie byłam Ci wierna. Moją głowę zaprzątały przeróżne czynności, mniej i bardziej istotne. AC zaliczało przez to lepsze i gorsze chwile. Jednak dziś, niemal cztery lata odkąd postanowiłam opublikować prolog tej historii, jest ta dobra chwila. Szczęśliwa, mimo całej tej żałobno-gorzkiej otoczki. 

Nie było łatwo, a postawienie ostatniej kropki kosztowało mnie kilka łez i głębszych chwil zadumy, ale oto jesteśmy tu razem - na końcu mojego pierworodnego, nieidealnego ale przez to tak ważnego dla mnie dziecka. Przemawia przeze mnie cała masa uczuć, jednak nie wiem jeszcze, w którą stronę przez to pójdę. Nie chcę być tą autorką, która w podziękowaniach napisze cały poemat, przynudzając, ale jak już mówiłam, nie posiadam się z radości i nerwów, także wybaczcie, jeśli pozwolę sobie nieco za bardzo popłynąć.

Nikogo pewnie nie zdziwi, jeśli powiem, że dla mnie to wszystko nadal jest nierealne. Blog, czteroletni staż... Samo to, że pewnego późnowrześniowego dnia odważyłam się coś machnąć i jeszcze to opublikować! Blogowanie to zaledwie wierzchołek mojego pisarstwa, jeśli tak można to nazwać, gdyż pierwowzór AC powstał jeszcze wcześniej. A mimo to ja i tak wciąż mam wrażenie, że dopiero raczkuję. Do pełni umiejętności jeszcze wiele mi brakuje i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale podziwianie tego, jak bardzo można się rozwinąć - twórczo czy chociażby emocjonalnie - na przestrzeni kilku lat jest niesamowitym, ale jednocześnie zatrważającym doświadczeniem. 

Dziękuję wszystkim tym, którzy w którymś momencie postanowili do mnie dołączyć na tej szalonej, wyboistej drodze. Nessie, za nieocenione wsparcie techniczne i przepiękne szablony. Ach, no i za te słowa krytyki w początkowej fazie rozkwitu AC ;) Gabi, w blogosferze znanej również jako Ice Queen, za podrzucanie muzycznych perełek w chwilach wenowego kryzysu. Drugiej Gabi, mojej psychofance, za wszystkie ochy, achy i groźby w chwilach, kiedy zapowiadałam, że nie dam rady wstawić rozdziału tak, jak to obiecałam. Za to, że zawsze mogłam się wygadać, gdy tego potrzebowałam, no i że miałam z kim powzdychać do Jesse'go. Wielkie podziękowania należą się również niezwykle cierpliwemu Frixowi, który niczym moje wybawienie i największy koszmar w jednym oceniał, krytykował, chwalił i wyłapywał wszystkie ortograficzne wtopy. Przyjacielu, wiedz że cholernie cię za to podziwiam i nie skłamię, jeśli przyznam, że dokonałeś niemożliwego ;p

W personalnych podziękowaniach wypadałoby również wymienić Vicky13, postać nieznaną już blogosferze, ale dla mnie nadal bardzo istotną. To właśnie dzięki niej i jej niedostępnemu już opowiadaniu o wampirach, na które kiedyś przypadkiem trafiłam, sama postanowiłam spróbować. 

Poza tym dziękuję wszystkim, którzy byli, są i może dopiero będą. To właśnie dzięki Wam AC zyskało drugie życie. Wasze komentarze były nieocenionym wsparciem, za które nigdy nie będę w stanie należycie się odwdzięczyć. Także dziękuję raz jeszcze, bo tylko tyle mogę.

Pozostaje mi jedynie zaprosić Was na drugiego bloga. Delirium jest dla mnie czymś nowym, dopiero badam pozbawiony wampirycznej tematyki grunt, ale mam nadzieję, że i tą ścieżkę uda mi się pokonać. I, na co również skrycie liczę, uda mi się ją pokonać z Wami u boku :)


Kocham i wielbię,
Klaudia

12 komentarzy:

  1. A ja chciałam przeprosić Ciebie. Za te wszystkie rozdziały, których należycie nie skomentowałam, za to że zwlekałam z czytaniem czasami zbyt długo.
    Ale przede wszystkim chcę ci podziękować. Za to, że mogłam cię poznać, dzięki temu że odważyłaś się opublikować AC. Za to, że sama byłaś ze mną we wszystkich moich chwilach zwątpienia. Za to, że dzięki twoim historiom śmiałam się i płakałam, a nawet wściekałam. Ale za to nie będę przepraszać, przecież o to ci chodziło, nie?
    Mam nadzieję, że w kolejnych historiach odnajdziesz się równie dobrze jak i w tej. Łamię mi serce fakt, że już więcej pewnie nie powrócę do tej witryny i nie będzie już moim stałym miejscem odwiedzin. Ale Staruszku, zawsze będziesz dla mnie inspiracją. Ty i twoje historie. Wiem, że pewnie żadnego dziecka nie pokochasz tak jak tego pierworodnego, ale chcę żebyś chociaż ułamek tej miłości poczuła do innych bohaterów, innych miejsc i innych wydarzeń.

    Jeszcze raz dziękuję,
    twoja ulubiona psychofanka
    Gabriela Stilinski Rutherford

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty już wiesz, co ja z kolei sądzę. Także biegusiem, teraz ja chcę sobie popłakać, ponarzekać i powzdychać do jakiegoś czarnego charakteru!

      Kocham Cię, Młoda. Tak po prostu.

      Usuń
  2. Czuję się jak dumna matka, no. <3 Gratuluję, byłam pewna, że kto jak kto, ale Ty dasz radę dokończyć tę perełkę.

    W skrócie: wrócę tu. I to może nawet szybciej niż sądzisz. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć. <3
    Kurczę, przede mną jest wiele rozdziałów do nadrobienia, ale możesz być pewna, że tutaj wrócę z masą komentarzy, przeżywaniem i groźbami skierowanymi w Twoją stronę. Ciężko uwierzyć, że ta historia się już zakończyła. Czuję się, jakbym dopiero co ją poznała. Mam wrażenie, że moment, w którym czytałam prolog był zaledwie kilka dni temu, a nie... uf, trzy lata temu!
    Cieszę się ogromnie na nowe opowiadanie, o czym już wiesz. Niecierpliwie wypatruję rozdziału pierwszego i jestem ogromnie szczęśliwa, że mogłam być częścią AC i poznać Ciebie. Te muzyczne perełki same się nie wysłuchają.
    Buźki i masy weny. <3

    Gabbie xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Z jednej strony to przyjemne uczucie, ale z drugiej... Dziwnie mi.

      Dziękuję za wszystko, kochana! xo

      Usuń
  4. Dziękuję za tą historię :D Cieszę się że na Ciebie trafiłam :) Historia bardzo mi się podobała i pisałam już to ale mam nadzieję że kiedyś jeszcze raz ją przeczytam ale w formie książki :) Przepraszam za to że miałam przerwy w czytaniu czasem dosyć spore :) Ale jednak będąc matką czas jest ograniczony czasem :P ale mimo to wracałam i czytałam dalszy ciąg z zapartym tchem i na nowo wkręcałam się w opowieść :) Szkoda, że to już koniec ale cieszę się że piszesz nową historię :D Będę na pewno czytać :) Dziękuję Ci też bo dzięki Tobie wróciłam do pisania ale to już Ci pisałam w którymś z komentarzy :)

    Do następnego :)

    Pozdrawiam Shadow :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję za wszystkie Twoje cudowne komentarze. I oczywiście za poświęcony tej historii czas. To ja cieszę się, że trafiłaś na AC! I, kto wie, może kiedyś uda Ci się zobaczyć ją w wersji wydanej na półce. Pracuję nad tym. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość ;)

      Buziaki dla Ciebie i szkrabów! No i mam nadzieję, że kiedy w końcu ruszysz z czymś swoim, będę jedną z pierwszych, która się o tym dowie ;)

      klaudia

      Usuń
  5. Kołobrzeg, 03.09.2019

    Droga Klaudio!

    Nie byłam Ci wierna. Moją głowę zaprzątały przeróżne czynności, mniej i bardziej istotne. AC zaliczało przez to lepsze i gorsze chwile. Jednak dziś, niemal cztery lata odkąd postanowiłaś opublikować prolog tej historii, jest ta dobra chwila. Szczęśliwa, mimo całej tej żałobno-gorzkiej otoczki.

    Musiałam. Teraz będzie gorzej, bo wciąż próbuje ubrać w słowa to, co chciałabym Ci przekazać. Po pierwsze wybacz, że dotarcie zajęło mi tyle czasu. No ale znasz mnie – zawsze wracam, prędzej czy później. AC było niczym dom; powroty przychodziły mi ot tak, bo po prostu wiedziałam, że kiedyś dotrzesz do zakończenia.
    Dziękuję Ci za to. Za każdą linijkę, cierpliwość, łzy i śmiech. Tyle czasu, co? Krytyka krytyką, ale nie mam w zwyczaju tracić czasu na coś, co mi się nie podoba. Zresztą z biegiem czasu rozwiałaś niektóre moje wątpliwości – świadomie bądź nie, to już sprawa drugorzędną.
    W pisaniu piękne jest to, że z czasem widać jak autor rozkwita wraz z historią. Progress tu jest piękny i dostrzegalny, a ja jestem dumna i szczęśliwa, że mogłam w tym uczestniczyć. I dalej zamierzam, choć już nie tu.
    Chciałabym wiele napaść, ale oczywiście jak przyszło co do czego, to brakuje mi się. Więc może po prostu: dziękuję. Nie tylko za Akademię Ciemności, ale wszystko inne. Nie żałuję ani dnia, w którym tu zawędrowałam, ani tego, że poznałyśmy się też prywatnie. Dzięki za każdą rozmowę, muzyczne cudo i to, że wciąż nie posłałaś mnie w cholerę, kiedy znikąd wyskoczyłam Ci z kolejną grafiką czy szablonem. Zamierzam tak dalej, bo w końcu Delirium i – mam nadzieję – Odłamki… No.
    Gratuluję. I oby tak dalej. Weny, czasu, pomysłów – to wszystko jak zawsze się przyda. <3
    A na mnie możesz liczyć, nieważne co. :3

    Kocham i wielbię,
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ktoś tu ma dzisiaj urodzinki. A raczej nie ktoś, tylko coś. Blog Twój. Dziecię pierworodne.
    Pełne cztery lata dziś. Po sobie też widzę ten upływ czasu, bo zacząłem czytać w lato 2016. Trzy lata obserwowałem progres tej historii i teraz również ja, jako że trwało to tyle, wraz z zakończeniem zostałem pozbawiony pewnej podpórki życiowej, pewnego stałego punktu, do którego chętnie wracałem. Dziś przeczytałem epilog i dopiero po nim poczułem ten czas, który upłynął.
    No ale do rzeczy, hm. Od początku myślałem sobie, że przecież niejaka Alison pretendująca do miana drugiej królowej to siostra Daniela (bo w zbieżność imion wątpiłem) i szybko okazało się, że tak właśnie jest - to ta sama Alison, która kiedyś tylko została wspomniana. "Do przewidzenia, żadne zaskoczenie", pomyślałem sobie. Ale teraz już wiem, czemu to służyło, a przynajmniej podejrzewam. Czarodziejka swoich sztuczek nie zdradza, więc nie będę domagać się potwierdzeń, czy słusznie kminię, ale chciałaś najpierw uśpić czujność czytelnika, rzucić coś oczywistego. A dopiero potem zacząć zaskakiwać. No i dałem się złapać.
    Nie przewidziałem tego, że Cole będzie sługusem Alison, chociaż w sumie można było mieć ku temu jakieś przesłanki, ale jednak odrzuciłem to. Well done, pomyślałem sobie. Ale nie wiedziałem, że to dopiero początek.
    Tutaj, idąc chronologicznie, szybko tylko napomknę - scena z głową Jamesa w kartonie - luv it. Jak z dobrego horroru. Mrocznie +50.
    Potem ucieszyłem się, że powróciło Datherine, na to czekałem i liczyłem od początku, byłem pewien, że wróci. Tutaj zaczęłaś mówić dużo - poprzez bohaterów - o miłości. Celne obserwacje, trafnie wnioski, sytuacja uczuciowa między główną dwójką analizowana z najwyższą dbałością o detale.
    Nigdy jakoś nie byłem miłośnikiem Coline, więc bezdusznie powiem, że dobrze, że stało się tak, jak się stało.
    Podoba mi się imię Aurora. Trafiłaś. Może dlatego, że lubiłem Aurorę u Nessy, ale chyba jednak w gruncie rzeczy dlatego, że to po prostu ładne imię.
    Podoba mi się, co też wyczytałem między wierszami, że chcesz powiedzieć, że nic nie jest oczywiste. Że morderczyni też ma uczucia i potrzebuje miłości. Że ci, których początkowo uważało się za przyjaciół, tak naprawdę nimi nie są. Że czasami to ci źli są dobrzy, a ci dobrzy są źli. Że czarne nie jest czarne, białe nie jest białe, tylko wszystko tak naprawdę jest przemieszane i niejednoznaczne, niełatwe w ocenie, trudne do osądu.
    Idąc dalej, trochę się dziwię, że rodzice Daniela tak szybko i łatwo to wszystko zaakceptowali; śmierć Alison, powrót Daniela do żywych i dziecko. Ale może żyjący Daniel uspokoił ich wystarczająco, aby przyjęli resztę.
    I wreszcie...

    OdpowiedzUsuń
  7. ...ostatecznie, El Grande Finale.
    Dwa ostatnie rozdziały to rollercoaster bez trzymanki. Czytelnik jest popychany tu, następnie tam; wszystko okazuje się zwodnicze. Zwrot akcji pociąga za sobą kolejny zwrot akcji. Żadnego z nich się nie spodziewałem, dałem się w to wciągnąć i wpadłem w sam środek tych wydarzeń, bo wszystko sobie wyobraziłem. Liczyłem na więcej rozsądku u Marlene. Bywa. Autentycznie czułem napięcie w ostatnim rozdziale, zręcznie zbudowane. Przy odliczaniu najpierw, potem gdy Marlene zadała ostateczny cios. Zrobiło mi się zwyczajnie przykro, autentycznie poczułem smutek. Jest w tym moc - dokonałaś tego, że czytelnik mimo wszystko współczuje postaci, która dokonała w swoim życiu wielu złych rzeczy. Myślę, że to Daniel podbudował we mnie ten smutek - to w dużej mierze ze względu na niego nie chciałem, by Cat umarła. Nie chciałem, żeby ją stracił, dlatego z niepokojem czytałem kolejne akapity. A jednocześnie czułem też, że tak po prostu musi być, że tak to się musi zakończyć, więc stopniowo się z tym godzę. Jestem pod wrażeniem, że tak dobrze weszłaś w skórę Cat. Wszystkie te opisy tego, co czuła, gdy umierała, wszystko, co sobie wtedy myślała, wszystko, co wypowiedziała ostatnim tchem, chwyta za serce. Ukojenie też gdzieś tam było, głęboko ukryte pod skórą.
    Rozdział-petarda. Im bliżej końca, tym większy kaliber.
    Co do epilogu - nie żałuję, że go przeczytałem, ale gdybym wiedział, jaka jest jego treść, to chyba jednak wolałbym odpuścić. Nie miej mi za złe takiej opinii. Epilog zwyczajnie puszcza napięcie, uspokaja czytelnika stabilnością i względnym bezpieczeństwem wydarzeń, co jest bardzo uczciwe i w porządku, ale jednak końcówka 85 rozdziału pozostawia czytelnika w większych emocjach, ma go w garści i nie puszcza, nie daje mu czasu na wytchnienie, odciska większe piętno, pozostaje w myślach na dłużej.
    Podsumowując, finał na medal. Całe AC natomiast nie jest kolejną wyświechtaną teen drama o wampirach, gównoproblemach i srajfonach, lecz przede wszystkim jest literackim pomnikiem na cześć silnej i wiecznej miłości, która pomimo licznych przeszkód nadal trwa, a jednocześnie akurat w tym przypadku jest zjawiskiem bardzo złożonym i które z księgi na coraz dogłębniej analizujesz.

    Teraz nic tylko czekać, aż Twe dziecię podbije sklepowe półeczki.
    F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty już wiesz, co ja o tym wszystkim myślę, także nie ma sensu, bym się powtarzała. Mimo wszystko dziękuję - za czas, wsparcie, słowa pociechy w czasach mrocznych i niegodnych mojego pisania... Dziękuję.

      Niezmiennie kocham i wielbię,
      K.

      Usuń